Strona:PL Stanisław Witkiewicz-Na przełęczy 176.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Takie polowanie to nie jest sport, nie jest to tylko zamiłowanie do strzału — jest to czysta walka o byt, między dwoma różnemi istotami, które siebie traktują na równi.
W walce tej idzie o skórę, o wątrobę drgającą, wyprótą nożem z pod żeber, o mózg z czaszki, rozłupanej łapą uzbrojoną pazurami.
On, to znaczy Niedźwiedź. Ten mieszkaniec hal dzikich, ciemnych lasów i głębokich kolib, gazdujący w obszarach górskich po swojemu.

„on“
„To ma swoje dogadanie i swój sposób, jako i ludzie.“
Nie sieje, nie orze, nie kosi, nie juhasi, a ma wszystko.
Na wiosnę, latem chodzi „w cuze potarganej jak dziad“, biedy jednak nie cierpi.
Jak mu potrzeba, bije owce po halach, zje jałówkę „na lotku“, żre borówki, rozmaite korzonki, ścina tłustą trawę na szałasiskach; jak mu się chce, idzie na owies do dziedziny. Z ostatniej nędzy, przed zimą, je „glony po źródliskach albo sywarek ka najdzie“.
Na wiosnę pasie się po koplinach, na słonku, młodą trawką. Ma on swoje upodobania i obyczaje, których się stale trzyma. Na dwa tygodnie przed Godami idzie do dziury, — w pogodę nie rad to czyni, — na zimowe leże. Obiera sobie kolibę gdzieś w niedostępnych skałach i gąszczu.
Nałamie smereczyny, układzie ją pięknie drobnemi gałązkami do środka, zaś potem naściele szywaru, mchu miękkiego, i leży; żeby miał łapę ssać — to plotka.
Zresztą jest „grzecny“, bo jest tchórz, i „zdrowego nie mas co się bać, cheba jak się postrzeli a obali, to potem skocy obces do ciebie.“
— Raz co nie było: Matus Karpiel miał brata, małe chłopcysko z 15 roków, sam zaś był tęgi, hruby chłop, i pośli na niedźwiedzie. Toz to dopadli niedźwiedzice z dwoimi małemi, ale małe były młode, to zaś