Strona:PL Stanisław Witkiewicz-Na przełęczy 162.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.


na zaworach.
Cisza zupełna. Słońce przechodzi na zachodnią stronę nieba i zalewa masą światła ogromną dolinę, zapadającą w dół, gdzieś pod stopy gór fioletowych, obrzeżonych blaskami.
U nóg naszych zaczyna się zbitym szywarem, usianym stokrotkami i jaskrami, wielki, leżący na całej dolinie kobierzec traw i kwiatów, sfałdowany zarzynającemi się w nią odkosami podstaw, otaczających ją wirchów. Światło słoneczne drży na oddaleniu, mieni się po trawach i kwiatach, zawiesza się w subtelnej mgle rozpylonej w powietrzu, oddala przedmioty powietrznością barw i zwiększa je, rozpraszając kontury, zatoczonemi dokoła nich tęczowemi, błyszczącemi kręgami.
Żadnego śladu innego życia — prócz gór, traw, kwiatów, słońca i powietrza. Żadnych głosów — wiatr nie wieje, nie kołyszą się trawy, nie dolatuje żaden szmer żywych wód górskich! Nic, tylko słońce w blaskach, które zdaje się samo, tylko siłą swego światła wywoływać złudne wrażenie tych światów cichych i jasnych. Nikt tu nie pasie, nie depce tych traw, nie mąci naturalnego biegu życia natury, bytującej w tych pustaciach bez dozoru i pomocy człowieka.