Strona:PL Stanisław Witkiewicz-Na przełęczy 138.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kłych źródliskami gładkich stokach turni. Czai się nań ze szczytu odłamem skały, stara się go zabłąkać tumanami mgieł, lub zwiać, jak proch ze szczytu, podmuchem wściekłego wiatru.

Nuży go, wyczerpuje jego wytrzymałość i cierpliwość niedającemi się na oko zmierzyć przestrzeniami. Korzysta z jego zmęczenia, żeby mu napędzić strachu — czasem sama rozsypuje mu się pod nogą i leci z nim razem w doliny.
Słowem, walka z górą jest tak poważną, jak z każdą inną bestyą, i takich samych wymaga przymiotów od podejmującego ją wędrowca.
Siła mięśni, a bardziej jeszcze niespożyta siła i wytrzymałość nerwów, odwaga, spokój i przytomność umysłu, siła woli granicząca z uporem, zdaje się, że są to konieczne warunki w człowieku, chcącym samodzielnie, nie zaś tylko za piętami przewodnika, chodzić po Tatrach.
Na razie nie potrzeba było używać heroicznych środków, idąc po jezdnej drodze, która przerzuca się po moście przez Bystrą, skręca w lewo, idzie w bród przez potoczek i zamienia się w perć wspinającą się na strome zbocze góry, okrytej ciemnym, smutnym lasem świerkowym, rosnącym na czarnem, wilgotnem podścielisku barłogu, zoranego wodami wydzierającemi na wierzch śliskie korzenie smereków.
Ucichła muzyka, banda rozsypuje się w długi szereg i pnie się w milczeniu. Wśród pni rudawych, w leśnej ciemni świecą się białe postacie górali, rozchodzą się w spokojnem, chłodnem powietrzu błękitne smugi dymu fajek i papierosów.
Monotonia tego lasu nuży gorzej, niż samo wdzieranie się na strome i śliskie zbocze.
Górale znudzeni zaczynają śpiewać:

Oj hory, nase hory
To nase kumory,
Bukowe listecki,
Nase podusecki!

Wrzeszczą okropnemi głosami, zwracając się do siebie i krzycząc jeden drugiemu prosto w twarz z nadzwyczajną energią.
Z góry, gdzieś z nad lasu, dolatuje dźwięczny śpiew kobiecy, las rzednieje, smugi słoneczne wdzierają się głęboko w ciemność; wydostajemy się na wierzchołek zawalony wykrotami świerków leżącemi czubami na północ. To wiatr halny przeszedł się tędy i zmiótł wszystko, co stało mu na drodze, o co tylko zaczepił swemi silnemi skrzydłami.