Strona:PL Stanisław Witkiewicz-Na przełęczy 131.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dziś działa jeszcze w chłopie, jako niedająca się opanować siła elementarna. Te liche, tak drogo zapłacone pólka, rozrzucone są w dodatku na przestrzeni kilkunastu kilometrów. Góral jedzie z furą gnoju półtorej albo i więcej mili. Wysieje „wiertelik“ owsa czy jarcu pod Kościeliskami, ćwierć korca kartofli pod Poroninem, grzędę kapusty na Starej Polanie — a potem szuka wiatru w polu. Nim jedno zbierze, drugie śnieg zasypie, albo wiatr halny położy i wymłóci.
Rzadki chyba to rok, kiedy obadwa plony góralskiej roli dadzą się zebrać. Jeżeli owies pójdzie suchy i cały na boisko, to zginą grule, ziemniaki, „nasa psenica kiej ik Bóg nagodzi.“
Gospodarstwo takie może istnieć tylko w tym kraju, gdzie ludzie przez ośm miesięcy nie mają prawie co z sobą zrobić, gdzie praca dotąd jest bez ceny prawie, ponieważ niema czego się jąć. Przemysł nie istnieje, ziemia uboga, nic niewarta, pastwiska potargane; chłop nie ma nawet gdzie zużyć swoich sił i inteligencyi. Żeby jego praca znalazła jakieś ujście, żeby miała cenę, pokazałoby się, że taniej by go kosztowało kupić chleba, a może i pszennych kukiełek, niż wyprodukować lichy owies na zakalcowate placki i sapkę.
Żyje też góral tak marnie, jak żaden inny chłop w Polsce, i trzeba ich temperamentu, żeby żywiąc się tak licho, jeszcze być tem, czem są.
Góral je mało. Jeden chłopak, co świeżo z wojska wrócił, chwalił żołnierskie utrzymanie: „Dla nas górali to starcy, ale te Lachy, mówił, to takie jakieś rozdęte — nijak się nie naźrą!“
— „Nam dobrze, choć płonimy“ — mówił inny, właściciel morga lichego żwiru i zapadłej chałupki.
Charakterystycznym jest, jeżeli niezupełny brak, to mała bardzo ilość wróbli i wron, — ptaków, które żywią się przeważnie przy ludziach, z resztek ich jadła lub odpadków ziaren. W Zakopanem gnieżdżą się wróble i trzymają stale tylko koło kościoła i plebanii; im dalej od tych centrów dobrobytu, tem ich mniej; już na Krupówkach wróbel jest rzadkością, a na Bystrem i w Polanach niema ich wcale. Ten konieczny towarzysz każdego gospodarstwa w dolinach, stały gość każdego podwórka, gmerający ciągle w śmieciach, nie miałby tu co robić, gdyż dokoła góralskiej chaty niema ani plew, ani okruchów, nie mówiąc już o ziarnie, którego w polu i sąsiekach jest zawsze za mało dla samych górali.
Ktoś, jako dowód ubóstwa ludu w pewnej okolicy, pokazywał Żydów, biednych i obdartych, i twierdził, że wogóle niema lepszej, niezawodniej-