Strona:PL Stanisław Witkiewicz-Na przełęczy 130.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dobywaną z Magóry; inne pracowały w Kościeliskach. Chłopi „robili, na bani,“ pracowali w kopalni, palili węgle, ścinali i znosili drzewo, zarabiali „faktorując“ z żelazem do Sącza, do Krakowa i dalej. Sprowadzeni z Morawy hutnicy pracowali w kuźnicach.
Lecz dnia pewnego państwo Zakopiańskie, z obszarami Bukowiny, z olbrzymiemi lasami, kopalniami, pastwiskami i pystynnemi wirchami zostało sprzedane Niemcom, i niemiecka administracya tak dobrze gospodarowała, że zniszczywszy lasy, musiała zarzucić kopalnie. Rozsypują się kuźnice, gniją upusty i łożyska wód obracających koła walcowni i dźwigających młoty, a sprowadzona z Morawy ludność, której kasę emerytalną rozdrapano, skazana jest na powolne wymarcie z głodu, w swoich ciemnych, biednych domkach nad Bystrą. Nędzarze ci możeby nawet już poginęli lub rozproszyli się, gdyby nie trochę zarobku, jaki im daje praca w dwóch fabrykach miazgi drzewnej do wyrobu papieru.
W lesie, poniżej Hamrów, i w głębi parowu, powyżej ostatnich budynków rozwalającego się dworzyska, dzień i noc słychać warczenie kół, grzechot pił i szum wody obracającej warsztat, na którym tysiące świerków są ćwiertowane, rozrywane na kęski, rozpylane w proch, zamieniane w ciecz żółtawo-mleczną, krzepnącą w płaty, rozcinane na arkusze i wywożone gdzieś w świat, dla dalszych przemian.
Nawet nie będąc większym przyjacielem drzew, niż ludzi, nie można bez wrażenia patrzeć na tę gorączkową, zawziętą, nieustanną robotę niszczącą tych papierni dygoczących w pośpiechu. Czarny las stojący dokoła, zdaje się legią niewolników, skazanych na wytracenie i czekających swojej kolei. Zwłaszcza ten las górski, ciemny, głuchy, milczący, w którym nie słychać śpiewu ptaków, wydaje się jakby zapierał w sobie tchnienie, jakby skamieniał ze zgrozy...
Jakkolwiek papiernie te, zajmując niedobitki hamerników i trochę młodzieży góralskiej, dają im jaki taki zarobek, w stosunku jednak do obszarów Zakopiańskiego państwa i nadmiaru okolicznej ludności, któraby tylko w przemyśle mogła zużyć swoje siły i prace, nie mają one tak wielkiego znaczenia.
Dolina Zakopiańska jest już przeludnioną. Zamknięci między dwoma pasmami gór bezpłodnych, w kotlinie, której klimatyczne warunki nie pozwalają na podnoszenie i rozwój rolnictwa; przy podupadłem pasterstwie, chłopi rozmnożyli się jednak tak, że dziś płacą po 200 najmniej guldenów za mórg żwiru — idąc w tym razie za tą pasyą do posiadania ziemi, która