Strona:PL Stanisław Witkiewicz-Na przełęczy 125.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

połogiemi wirchami, rudemi od traw zwiędłych, zasypanemi gruzem skał, odrywających się od szczytowych turni i zlatujących na dół między pnie i pogruchotane wykroty.
Ogromna polana, otoczona skalanym, usypanym ze skał wałem, roztaczała się szeroko, — zwiędła i ruda, wśród amfiteatru pustych, wysoko na niebo zachodzących przestrzeni.
Czarne szałasy stały pustkami; rozwarte drzwi pokazywały puste, ciemne wnętrza. Wiatr zrywał się chwilami i szalał w dolinie, leciał w górę, podginał gałęzie świerków i cichnął...
Daleko u stóp gór widać było owce rozsypane, jak małe robaczki na rudych trawskach.
Polanę w górnym końcu otaczały pagórki, jakby stopnie, przystawione do wielkich wirchów; kosodrzewina rosła tam, obwieszona pękami szyszek, stały skarłowaciałe pnie świerków, a małe, płytkie stawki zarosłe trawą, zasypane piargiem, szarzały odbitem w wodzie niebem, wśród grubych mszarników.
Juhas czarny, z zapadłym nosem, w pasie, z torbą pasiatą, w czarnej koszuli, stał oparty o kamień, mało się różniąc od otoczenia traw zwiędłych i ciemnych porostów; świeciły tylko na nim sprzączki pasa, wielka, mosiężna spinka na piersiach i białka wyłupiastych oczu.
Owce ostrzyżone, smukłe i zgrabne, pasły się wszystkie zwrócone nosami w jedną stronę, i ciągle idąc naprzód. Pięć kóz brodatych, włochatych, włóczyło po trawach sierć długą, i wielkie wymiona — one to karmią juhasa na jesieniowisku, gdy owce już się nie doją.
Był to ostatni kierdel i ostatni juhas na halach. Pasł tam samotny, aż go wygnały kurniawy śnieżne.
Góry ukryły się w chmurach, szalały wichry halne, doliną deszcz romolił. Po kilku dniach, ponad mgły siwe, wyjrzały wysokie, rozłożyste, obielone śniegiem wirchy i szare od okiści i szronu lasy.
W górach nie było już nikogo; cisza zapanowała na halach, i w opuszczonych szałasach, tylko niedźwiedź przychodził na szałasiska i pasł się, rafiąc kufom, zrywając pyskiem z pod śniegu tłustą i smaczną trawę.
Owczarze wrócili do chat, owce i krowy pasły się dokoła obór, albo żuły siano po szopach; jagnięta i cielaki karmiły się w izbach z dziećmi. Hale zapadły w sen zimowy.