Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Mocny człowiek 235.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Tak pewną, jak... — urwała.
— Czekaj, dopomogę ci — w tej chwili o Górskim myślałaś...
— No i cóż z tego? A co mnie to obchodzić może? Twoją Łusię owszem, ale mnie?
Nagle odsunęła się od niego.
— Daj mi papierosa. Teraz już całkiem zimno i obojętnie z sobą pogadamy.
Bielecki podał jej papierosa, zapalił, oparł się na ramieniu i słuchał.
— Teraz ci powiem całą prawdę: Chcę cię mieć, ale nie na parę godzin, kradzionych Łusi, lub też tam tej tajemniczej pani, o której mówiłeś, że gotowa w każdej chwili krzywoprzysiądz. Powiedziałam sobie — czekaj — będę paskudnie, obrzydliwie szczerą. Wtedy dopiero, gdy wziąłeś nagrody na konkursie — ha, ha, ha — coby mi przyszło z człowieka, któryby w świecie nic nie znaczył?!
Zaległo długie milczenie.
Chciała jeszcze coś powiedzieć, ale dłonią zakrył jej usta.
— Milcz!
Długo leżeli w milczeniu obok siebie.
— Ja cię nie znam, ja cię bardzo mało znam, przeczuwam cię więcej. Dałeś mi dowód zaufania: to z Borsukiem...
— Zrobisz?
— Zrobię!