Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Mocny człowiek 193.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mu do poznania, że go pan uważa za niewypłacalnego.
— Niech się krew leje! — krzyczał Kotowicz — ofiara wina i krwi — i przeszywał srogim wzrokiem mecenasa.
Mecenas podszedł ku niemu, ujął go za ramię:
— Pozwoliłem sobie na mały żart, odmawiając panu pożyczki — ale wie pan, przecież, że z chęcią służę, ile pan sobie życzy?
— A, widzisz durniu, przyszła koza do woza — inaczej jutro bielałyby twoje kości za rogatkami... Już ci miałem świadków posłać — dawaj trzydzieści rubli...
Delikatniutka Miecia akompaniowała na fortepianie Cesi do kabaretowej piosenki, której, jak twierdziła sam Scholander ją nauczył:

»Trois jeuns tambours,
Revennants de guerr’e...

Łucya oparła się o ramię Karskiej:
— Jaka szkoda, że pani prędzej nie poznałam... ale nie! dobrze właśnie, że dziś...
— Dlaczego?
— Bo jestem dziś szczęśliwa, i taka dumna, że Henryk jest moim — zaśmiała się nagle, nie wiedząc dlaczego: trochę jej się w głowie kręciło.
— Szampan mi trochę głowę zawrócił — wyszłam w ostatnich czasach z trainingu —