Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Mocny człowiek 117.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Owszem, owszem, mniejsza o to. Tylko niech pan sobie wystawi, że pan nawetby drgnąć nie mógł, a ja tak zbożnie, spokojnie i z taką głęboką powagą zapuszczam ostry pług moich palców w skórę pańską i uprawiam pracowicie ten kawałek żyznej gleby, począwszy od szyi po całej piersi.
— Nie głębiej? — parsknął Bielecki cynicznie, ale z niesmakiem.
— Nie! na razie ten kawałek starczyłby zupełnie.
— I co wtedy?
Spojrzała na niego z jakimś ciemnym uśmiechem.
— Co wtedy? Powiedziałabym ci: przestanę cię torturować, ale powiedz mi, czy jesteś winien śmierci Górskiego?
Padło to tak niespodzianie, że przez jeden błysk sekundy Bielecki drżał, ale w tej samej chwili opanował się.
— Jaki Górski, co za Górski?
— Ha, ha, ha!... no, ten, ten, który się otruł...
I on się roześmiał serdecznie.
— Prawda, znałem jakiegoś suchotnika Górskiego, który się podobno otruł... I co?
— Tak mi się to podobało, żeś ty go do tego zmusił.
— Kto ci to powiedział?