Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Mocny człowiek 092.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Bielecki zamyślił się.
— Czekaj — zaraz — zaraz... Aha! powiedziałem ci, że jak tylko zostanę laureatem, to wtedy — rozumiesz chyba, że będę mógł być twoim ojcem chrzestnym... ha, ha... twoim Lemaîtrem — twoim Ludwikiem II, oczywiście bez pieniędzy jego, ale na to nie trzeba pieniędzy. Słyszałeś pewno o Kościuszce, że spotkał rymarza gdzieś na Starym Mieście w Warszawie, który w ostatniej nędzy chciał się powiesić... Kościuszko kazał mu dla siebie zrobić rajtpejczę — w przeciągu miesiąca rymarz-nędzarz stał się zamożnym mieszczaninem. Cała Warszawa konna, jeżdżąca, wożąca zleciała się z obstalunkami do onego rymarza... ha, ha, ha...
Borsuk kiwał smutnie głową.
— To wszystko dobre, lękam się tylko, że, zaczem słońce wzejdzie, rosa oczy wyje.
Bielecki uśmiechnął się dziwnie.
Czekaj, pomyślał, będę dla ciebie słońcem, które jeszcze przed rosą wzejdzie.
— Ty jesteś strasznie nieporadny — ja się do ciebie przywiązałem — może jesteś jedynym człowiekiem, z którym mnie coś wiąże i — urwał nagle...
— Dlaczego ty twoich obrazów nie zabezpieczysz na wypadek ognia?
— Skąd ogień? Po jakiego psa ogień?
Bielecki nasrożył się.