Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Mocny człowiek 081.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Patrzył na nią teraz z takiem natężeniem, że oczy krwią mu nabiegły.
— Chciałbyś mnie do dna przeniknąć. Chciałbyś teraz duszę ze mnie wyciągnąć... Daremny wysiłek, nie potrzebujesz się mnie lękać, ja nierozerwalnie z tobą spętana — zerwała się — ja ci nawet będę pomocną.
Podeszła ku niemu kocim ruchem.
— Patrz, już umarł, i we mnie umarł przed chwilą: zanim przyszedłeś, coś we mnie umarło. To on — on! No, nie patrz na mnie tak błędnie. Ja teraz prawdę mówię, prysł doszczętnie urok, jaki on na mnie rzucił, śmierć jego wyzwoliła mnie z pod jego mocy, i znowu do ciebie przynależę, ty mój słodki szatanie — tylko już przestałam być twoją niewolnicą... Tobie pozostawił swoje manuskrypta, byś mógł panować nad ludźmi, a mnie zrobił twoją panią — rozumiesz?
Bielecki wytężył wszystkie siły swej duszy, by pochwycić oś, naokoło której jej mózg w nagłym, niepojętym jeszcze dla niego przewrocie wirował, ale nie był w stanie pojąć.
Widział tylko przed sobą jakąś całkiem mu nieznaną kobietę, czuł tylko, że panowanie jego nad nią się skończyło, że coś mu się z ręki wymknęło, że to, co tak silnie w ręku trzymał, wyśliznęło się z jego mocy niepojętym dla niego cudem.