Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Mocny człowiek 078.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się, cofała i znowu wysuwała — aż nagle z cichym krzykiem szczęścia schwyciła jego rękę. Zimny dreszcz wstrząsnął nią, gdy uczuła lodowate zimno martwego ciała, ale to jej szczęście dawało.
I już, już miała się rzucić z rozkosznym szlochem niewysłowionego szczęścia na piersi Górskiego, gdy nagle drzwi po cichu się otworzyły. — Zerwała się zaskoczona: w drzwiach stał Bielecki.
Przez chwilę był tak zdumiony i oszołomiony, że zatrząsł się, obejrzał bezradnie dokoła i znowu drgnął i zbladł: ujrzał Górskiego, rozciągniętego na łóżku.
Stał tak chwilę, jakby wrósł w podłogę, przewłóczył tylko swe spojrzenia od Szumskiej do trupa; tu zagrzązł głębiej przez chwilę, oderwał z trudem oczy od twarzy zmarłego, która przemocą zdawała się do siebie wzrok jego przykuwać, a potem podszedł do Szumskiej, schwycił ją za rękę.
— Skąd się tu wzięłaś? — syknął.
— A ty skąd? — Słyszał głuchy, szyderczy śmiech. A zimne, twarde oczy obślizgiwały się obce i wrogie wdłuż niego.
Spojrzał na nią, jakby chciał ją wzrokiem swym spiorunować, ścisnął jej rękę tak silnie, że z bólu syknęła.
— Wyjdź stąd natychmiast!