Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Mocny człowiek 025.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wschody do mego mieszkania odgrodzone są od szopy ścianą z sosnowych desek... a w tych deskach są sęki — okrąglutkie sęki — podczas upałów wyciekała z nich żywica — trzeba tylko gwoździem podważyć, i bez trudu możesz taki sęk lub sęczek wybić... I słuchaj, mój dobroczyńco — jedyny mój przyjacielu — na cóż mi strychnina? — tysiąc kroć razy wspanialszy giest, gdy mnie razem z temi śmieciami spalisz...
Siadł na krawędzi stołu, przegiął się ku Bieleckiemu i mówił z natarczywem podnieceniem:
— Rozumiesz — wyjmiesz sęk — caluteńka szopa sianem zapełniona — siano suchuteńkie — wyjmiesz zapałkę, woskową oczywiście, by przypadkowo nie zgasła — możesz użyć gałganka przepojonego spirytusem, włożysz przez dziurkę, zapalisz — i w jednym momencie cała ta rudera stanie w płomieniach... A co? Żadnego ratunku — najmniejszego — nawet nikt nie zdąży pomyśleć, by ratować, zanim straż pożarna nadjedzie, już po wszystkiem.
Ach, jaka głupia twoja strychnina, a jak iście wspaniały pogrzeb mógłbyś mnie wraz z mojem śmieciem, którem tak pogardzasz, wyprawić. Romantyczną śmiesznostką spalenie przez Byrona trupa Shelleya. Ale ty, ty, demonizmem i zbrodniczością wszystkich ludzi prze-