Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Mocny człowiek 016.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Cóż się tak we mnie wpatrujesz?
Górski jakby ocknął się z głębokiego snu.
— Nic, nic — zaśmiał się cicho — tak tylko... tak sobie, nie wiem, czemu miałem chwilę, kiedy mi się zdawało, że jestem w stanie człowieka przeniknąć... bo, bo ja tak dawno z tobą przestaję, jedyny jesteś, którego do mieszkania mego wpuszczam, wszystkie moje majaczenia przy tobie wyplatam, a właściwie cię nie znam...
Wstał, zapalił papierosa, przeszedł się kilka razy po pokoju i znowu przystanął.
— No, nie bądź tak zachmurzony. Ja wiem, a raczej pragnę wiedzieć, żeś ty jest moim przyjacielem. Czujesz się urażonym, żem nieufnie na ciebie spojrzał, hi, hi... bracie drogi, poza siebie nie wyleziesz — ja cię znam takim, jakim cię w moim mózgu widzę — a jakiś ty poza mną? Nie rozumiesz, że jestem tego trochę ciekawy?
— Oczywiście.
— Czasami zdaje mi się, że cię znam, że się już dobrałem do rdzenia. Wiesz, że ja już niezadługo rozpocznę wędrówkę przez jelita robaków, chciałbym więc jeszcze przed końcem porozwiązywać rozmaite zagadki.
Wstał i poklepał Bieleckiego po ramieniu.
— Aleś ty mi przestał być zagadką.
— Chwała Bogu.
Górski szyderczo się uśmiechnął.