Strona:PL Stanisław Jachowicz,Ignacy Kraszewski-Bajki i powiastki 144.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

lestwa żal mu było, a nadewszystko ubogich, żebraków, kalek i wszystkich biedaków, którym mógł być pomocą i opieką.
Wyspawszy się i najadłszy, nimby coś postanowił Gaweł, zażądał on sobie przejść się trochę, między zielonością i drzewami, których nie widział dawno, — znów więc na tę samą wybrał się drogę co w pierwszej podróży i trafił do tej samej wioski.
Dziwna rzecz, tak jak pierwszym razem, znalazł się tłum ogromny w rynku, przestraszony i lamentujący.
— Poczciwi ludzie, co się tu u was znowu dzieje — zapytał — biedę jakąś widzę macie?
— Och! bieda, bieda! — odpowiedział mu wójt, — a już nas teraz nikt ratować z niej nie przyjdzie. Królowa i królestwo padnie ofiarą. Niewiadomo co się z królem Gawłem stało, który panem był rozumnym i silnym. Teraz, gdy go niema, niepoczciwy Bimbas dowiedział się o tem, ciągnie na stolicę i zawojuje nas, a zawojawszy każe swoim językiem gadać, do swoich modlić się bogów i zażąda, abyśmy wszyscy skórę z siebie pozdzierali a powkładali tę, którą on nam narzuci. A to jest najstraszniejsza rzecz, jaka naród biedny spotkać może.
Gaweł słuchał i dumał. Do królowej żal miał wielki, to prawda, ale czyż za to królestwo jego pokutować miało?...
Potarł więc pierścień, żądając sto tysięcy wojska i trzech wojewodów. W mgnieniu oka wojewodowie nadbiegli, wojsko stanęło, Gaweł na koniu siedział i ciągnął pod stolicę na odsiecz!...
Gdy się tu wojsko jego pokazało, a Bimbas je zobaczył, nie czekając bitwy, począł uciekać... Bito więc ich w pogoni na kapustę siekąc, a i sam niepoczciwy Bimbas padł na placu.
Królowa z zamku patrzała i mdlała ze strachu. Wprawdzie nieprzyjaciel został odparty, ale Gaweł, mąż jej będzie chciał się na niej pomścić za zdradę... Przebłagać go, nie widziała sposobu... Zwycięzki pan wchodził już do swej stolicy...
Marmuszka zamknęła się w izbie, i padłszy na ziemię, losu strasznego jaki ją spotkać musiał czekała, będąc pewna, że król ją teraz na tę samą pustą wyspę zeszle, aby tam w wieży siedziała. — Ale Gaweł nadto poczciw i dobry był, ażeby się miał mścić srogo... Otworzono wrota, panowie i starszyzna plackiem padła pod nogi panu, udając niezmierną radość z jego powrotu...
Gaweł nic nie mówiąc, wprost do żony prowadzić się kazał. Stanął we drzwiach.
— A co? królowo Marmuszko, — rzekł, a tom ja znów zjawił się w porę. Nieprawdaż? Na wieży mi się strasznie nudziło, Pan Bóg pomógł, przyjaciele poratowali... Musimy tedy znowu żyć razem, bo co się sobie raz ślubowało, to się rozerwać nie może...
Mógłbym się ja mścić, ale nie chcę. Podła to rzecz...