Strona:PL Stanisław Jachowicz,Ignacy Kraszewski-Bajki i powiastki 131.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Skończyła się siejba, zaczyna się zbiórka; jeszcze ziarno moknie w kopicach a tu przepiórka woła: „pójdźcie żąć!“ Nim się owsy pokłosiły, a tu już orać trzeba na gwałt, aby pierwsze żyto na Bartłomieja zasiać.
I westchnął Mitręga, a że się rozgadał, więc mu język chodził już jak rozpędzony kołowrotek, który choć prządka odejdzie, jeszcze się obraca.
— Ale bo tak źle na świecie, źle! Spoczynku niema. A nie wiadomo nawet czy i na drugim będzie lepiej, bo tam, jak słychać, trzeba będzie z aniołami dzień i noc śpiewać a to także robota.
— Więc ci się robota tak naprzykrzyła? — zapytał anioł.
— A jużci, a jużci, — odparł Mitręga — bo jakem się urodził, tom spoczynku nie znał.
Coś sobie anioł pomyślał, i powiada mu:
— Człecze kochany, żal mi cię. Wiesz co? oto ja ci dam worek złota, rozumiesz; ale pod tym warunkiem, żebyś sobie życie urządził spokojne i żebyś nic a nic nie robił.
Mitręga mu się do kolan rzucił, całując go po nogach i zbawcą swym nazywając, a gdy chciał dziękować jeszcze mocniej, anioł wstał i poleciał co prędzej. Powtórzył mu tylko jeszcze raz, że teraz już nic a nic robić niema.
— A ktoby tam o robobie myślał, kiedy może za piecem leżąc słoninę z chlebem jeść, odparł Mitręga.
Szedł tedy anioł dalej, a co widział i słyszał, tego my już opowiadać nie będziemy.
Tymczasem ów Mitręga panem się stał, i począł we wszystko opływać, Panu Bogu dziękując. Miał już i parobków, i włodarzy, i dozorców, i tak jak sobie życzył, za piecem się umieścił, szperkę przyskwarzoną z chlebem zmiatał, piwem popijał, dobrze mu się, strasznie dobrze działo.
Przyszła tedy zima, przywieziono mu drew, napalono w piecu, a Mitręga z boku na bok się przewracając, Pana Boga chwalił.
Wtem jakoś po krótkim czasie, napadło go poziewanie. Ziewa, ziewa, aż mu w szczękach trzeszczy; co ziewnie to krzyżyk zrobi na ustach a niepomaga. Myśli sobie, wstanę. Zwlókł się tedy do okna, na ławie siadł, popatrzał sobie na podwórko, drzemiąc. Nudno mu było.
Zbierało się już jakoś na drugą wiosnę, na podwórko wróble kupami latały, to przypadając ku ziemi, to gniazda ścieląc; skowronek bujał, jaskółki błoto w pyszczkach nosiły, bociany po łąkach się uwijały, co żyło strasznie się ruszało, krzątało, kłopotało a śpiewało wesoło.
Mitręga ziewał. — Chwała Tobie Panie — myślał, — że ja nie potrzebuję nic robić, to się za wszystkie lata wywczasuję.
A no, ziewał bo nudno mu było.
Wyszedł na podwórze i siadł na przyzbie.
A tu parobcy z dziewczętami się kręcą, ciężary dźwigają, bydło za-