Strona:PL Stanisław Eljasz Radzikowski-Skarby zaklęte w Tatrach 16.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w górach nie trudno, niepogoda, wiatr silny, burza wracały ich z drogi. A tu jeszcze tyle warunków trzeba było dopełnić, tyle modlitw zmówić, tyle znaków odnaleźć, przytem ani nic złego nie pomyśleć, ani broń Boże już wymówić. Nawet myśl zła lub zaklęcie towarzysza, którym bywał hojnie opłacony przewodnik tych stron świadom — obracała cały wysiłek w niwecz. Poszukiwacz skarbów błagał przewodnika, aby na miłość boską płono nie myślał lub nie gadał. Zresztą przewodnika trzeba było na czas odprawić przed dojściem do celu, boby wydał tajemnicę. Wielu też chodziło bez przewodnika z samym opisem, błąkając się całymi tygodniami po skałach, kryjąc się przytem przed okiem zazdrosnych pasterzy.
I tak niejednemu życie przeszło, a do Jeziorka Żabiego nie doszedł. Inny znów doszedł, ale cóż — nie dopełnił warunków, nie szedł szlakiem przepisanym, Bóg wie wkońcu, czy to co znalazł, było tem jeziorkiem Żabiem. Wówczas wierzono jeszcze bardzo w omamy, złudzenia, duch zły czyhał na każdym kroku, on łudził, mylił, — pełen niepewności i udręczeń przeżył taki człowiek życie, chodził i chodził w Tatry i do niczego nie doszedł. Często i śmierć tam znalazł, a kości jego następcy grzebali.
Na drodze do Jeziorka Żabiego stał Mnich, turnia ogromna do wieży okrutnej, jak jeden opis powiada, podobna. Mnich ten miał w sobie coś tajemniczego. Po skałach jego znaki rozmaite w granicie twardym wykute, a po nim w górze coś lśni do słonka, to obręcz złota na szyi Mnicha, jak powiadają opisy, — żyła złota szczerego. Mnich znów, to duch