Ta strona została uwierzytelniona.
Przeszły całe lata od owego czasu,
Jurek, na las patrząc, rósł, jak dąb, śród lasu.
Miał na twarzy słońce, płowy mech pod nosem
i, jak mógł i umiał, zmagał się z swym losem.
Latem blady świt go już w polu zastawał,
zimą mróz błękitny spocząć mu nie dawał.
Z wiosną zadumany szedł w milczące bory,
tam gdzie najczerwieńsze rosną muchomory,
w najmroczniejszych miejscach w miękkie mchy zapadał
i wszystko, co wiedział, drzewom opowiadał.
A wiedział, że Polska nie zmarła, lecz żyje,
i wiedział, że cudu godzina wybije,
że stanie w szeregu w tej cudu godzinie
i z wrogiem na wroga uderzy i zginie.