Strona:PL Rudyard Kipling-Księga dżungli 258.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Jakto w domu? — zdziwiły się woły — Tu niema obozu. Przez całą noc jesteśmy w polu!
Dwuogoniasty tupnął, aż zabrzęczał łańcuch na jego nodze.
— Cicho! Nie do was gadam. Wy nie jesteście w stanie widzieć nic we wnętrzu swej głowy.
— No tak! Wystarczy patrzyć oczyma na to, co się dzieje na świecie. To wystarcza!
— Gdyby tak tylko było, a jabym umiał ową sztukę, nie potrzebaby was było w armji do ciągnięcia dział. Gdybym znów miał tyle rozumu co mój kapitan, który wszystko widzi w swej głowie, jeszcze zanim się rozpocznie walka i drży, ale posiada coś, co mu dodaje odwagi, by nie uciekać, natenczas ja sam ciągnąłbym działo prosto na linję bojową, więc znowu wybyście były zbyteczne. Ale z drugiej strony w wypadku drugim i mnieby tu nie było, bowiem nie dałbym się schwytać i teraz oto żyłbym sobie swobodnie pośród lasów, śpiąc przez pół dnia i kąpiąc się, kiedy zechcę. Mówiąc nawiasem, od miesiąca już nie wykąpałem się jak należy!
— Sprytnie wykalkulowałeś to wszystko, Dwuogoniasty — rzekł Billy — ale najdłuższa mowa nie zrobi z tchórzostwa bohaterstwa!
— Cicho! — przerwał koń — Zdaje mi się, że wiem, co ma na myśli Dwuogoniasty.