Strona:PL Rudyard Kipling-Księga dżungli 233.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Spojrzeli na siebie zdumieni, potem rozejrzeli się wokoło i dumali długo nad obyczajami słoni, równie niepojętemi dla brunatnych, jak i białych ludzi.
— Przez lat czterdzieści stąpam śladem słonia mego chlebodawcy, ale nie zdarzyło mi się usłyszeć, aby człowiek dorosły widział to, czego świadkiem był ten chłopak. Przysięgam na wszystko... zresztą niema co mówić... to coś niesłychanego!
Przed samą wieczerzą wrócili do obozu. Sahib Petersen jadał zawsze sam, ale czując, że się w obozie zbiera na uroczysty obchód, rozkazał wydać dodatkowo dwa barany i kilkadziesiąt sztuk drobiu, prócz tego zaś podwójne racje mąki, ryżu i soli.
Tymczasem Gruby Tumai przybył co prędzej z równi w poszukiwaniu syna i słonia, a odnalazłszy obu, patrzył na nich z podziwem, graniczącym ze strachem.
Uroczystość odbyła się przy wielkich ogniskach obozowych, tuż obok stojących u słupów słoni, a bohaterem tej uroczystości był mały Tumai.
Podawali go sobie z rąk do rąk wysmukli, brunatni myśliwi i naganiacze, tropiciele, poskramiacze i przewodnicy, każdy znaczył mu czoło krwią świeżo ubitego cietrzewia i w ten sposób mały Tumai został pasowany na wolnego, wtajemniczonego we wszystko, myśliwego całej, ogromnej dżungli gór Garo.
Kiedy płomienie przygasły i od zarzewia węgli padła czerwona poświata na ciała zwierząt, wówczas