Strona:PL Rudyard Kipling-Księga dżungli 184.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na tylnych łapach i ogonie, niby mały kangur i zgrzytał zębami z wściekłości.
Tymczasem Nag z małżonką znikli w trawie, albowiem wąż po porażce nigdy nie zdradza swych myśli i odchodzi spokojnie. Riki nie myślał ich ścigać, nie ufał sobie na tyle, by rozpoczynać bój z dwoma okularnikami naraz, powędrował przeto na żwirowana aleję ogrodu i, usiadłszy w pobliżu domu, popadł w zadumę. Rozmyślał o sprawach wielkiej wagi.
Rozmaite dzieła przyrodnicze opowiadają, że zraniony w walce z wężem ichneumon szuka pewnego ziela, które go leczy z jadu. Ale nie jest to zgodne z prawdą. Ichneumon nie ma do dyspozycji nic innego prócz zwinności nóg i bystrości wzroku. W walce, ruchliwość głowy węża idzie o lepsze z szybkością i precyzyjnością skoków jego, ponieważ zaś żadne stworzenie nie jest w stanie pochwycić spojrzeniem wszystkich ruchów głowy napadającego nań węża, przeto walka taka i zwycięstwo są to rzeczy wprost przedziwne i wobec nich niema nawet co wspominać o jakiemś marnem zielu leczniczem.
Riki zdawał sobie dobrze sprawę, że jest dopiero młodziankiem i czuł się zadowolonym, iż tak zręcznie ocalić się zdołał przed napaścią z tyłu. Nabrał też zaufania we własne siły, a posłyszawszy kroki biegnącego aleją chłopca, pewny był, że go nie minie zasłużona pieszczota.