Strona:PL Rudyard Kipling-Księga dżungli 156.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

od Nowostoczny, otoczonej rafami i skałami, na których mnóstwo było gniazd mewich.
Wylądował tuż obok olbrzymiego, starego konia morskiego. Było to stworzenie szkaradne, grube, pokryte fałdami skóry z guzami, oraz liszajami, szyja jego była rozdęta, a kły bardzo długie. Koń morski, pochodzący z Oceanu Lodowatego, zachowuje się przyzwoicie wówczas jeno, kiedy śpi, a spał on właśnie, zanurzywszy dolne płetwy w wirującej u brzegów fali.
— Otwórz oczy! Zbudź się! — krzyknął Kotik, starając się przekrzyczeć mewy, drące się straszliwie.
— Ach... ach... uff! Co się stało? — zawołał koń morski i uderzył kłami swego towarzysza, leżącego tuż obok. Tenże uczynił to samo sąsiadowi, a sąsiad podał hasło dalej, tak że za moment zbudziły się wszystkie konie morskie i, wytrzeszczywszy oczy, rozglądały się na wszystkie strony, nie spojrzawszy jednak ani razu we właściwym kierunku.
— Spojrzyjcież na mnie! — zawołał Kotik, podskakując wśród zwałów piany morskiej, wśród których bielił się maleńki i niepozorny.
— Niechże mnie ze skóry obedrą! — zaklął koń morski — Czegoś podobnego nie widziałem dotąd!
Wszystkie konie morskie zaczęły się z góry gapić na małego Kotika, niby grono dostojnych, zaspanych dżentelmenów, przyglądających się małemu chłopcu. Ale Kotikowi nie w smak poszła wzmianka o obdzieraniu ze skóry, więc spytał odrazu: