Strona:PL Rudyard Kipling-Księga dżungli 134.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Rama, wódz bawołów, tłucze w ziemię kopytem. Wajgungo, czy nie widziałaś Shere Khana?
Wszak to nie kolczasty Sachi, który może zakopać się w norze, to nie pyszny paw Mor, który ulecieć może w powietrze?
To nie Mang-nietoperz, wiszący niewidzialnie pośród gałęzi.
Mówcież, młode pędy szeleszczących w wietrze bambusów, gdzie się podział Shere Khan?
Au! On jest tutaj! Ahuu! On tu leży! Pod kopytami Ramy leży tygrys kulawy!
Wstawajże, Shere Khanie! Wstawaj i rzuć się na łup, bo zwierzyna przed tobą! Wstań i wpij zęby w gardziele bawołów.
Cicho... on śpi! Nie budźmy go, bo jest potężny! Sępy spadły z wyżyn powietrznych, by ujrzeć zbliska, jak silny jest Shere Khan. Mrówki czarne wyszły z głębi ziemi, by się przypatrzeć tej sile!
Świetny to orszak widzów, świetny, zaprawdę!
Allala... Nie mam się czem okryć! Sępy ujrzą, że jestem nagi... Wstydzę się, bardzo się wstydzę pokazać tym, co przybyli!
Musisz mi, Shere Khanie, pożyczyć swej szaty. Chcę mieć twą barwną, płomienistą suknię w pasy bo idę na Skałę Rady!
Przysiągłem na bawołu, który mnie okupił! Ślub uczyniłem, a brak mi twej szaty, by słowa dotrzymać!