Strona:PL Rudyard Kipling-Księga dżungli 115.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wszej zaraz chwili objął dowództwo nad pastuszkami. Rozkazawszy jednemu z nich, imieniem Kamja, paść zwykłe woły tuż poza wsią, poszedł sam z bawołami dalej, popędzając je długim, bambusowym prętem.
Na pastwiskach takich bywa zawsze mnóstwo skał, wzgórz, jarów i niewielkich wąwozów i w nich kryją się stada wołów. Bawoły wolą bagna i trzęsawiska, włażą w nie, tarzają się po ciepłem błocie lub siedzą w niem zanurzone po uszy. Mauli, doprowadziwszy stado do miejsca, gdzie Wajgunga wypływała z kniei, zsiadł z Ramy i pobiegł do kępy bambusów, gdzie nań czekał Brat szary.
— Od kilku dni już czekam na ciebie! — powiedział — Czemuż to przybywasz wraz z całą tą trzodą bydła?
— Jestem teraz pasterzem wiejskim! — odrzekł — Ale mów! Co słychać z Shere Khanem?
— Był w tych stronach i długo czatował na ciebie. Poszedł, bo zabrakło mu zwierzyny, ale wróci, ponieważ cię chce zamordować.
— To dobrze! — odparł chłopiec — Dopóki będzie daleko, siadujcie zawsze na tem miejscu na zmianę z braćmi, tak, bym was mógł dostrzec z wrót wioski. Gdy zaś wróci, czekajcie mnie w wąwozie, pośrodku równiny, opodal drzewa dhak. Sam nie rzucę się przecież w paszczę tygrysa.
Powiedziawszy to, położył się w cieniu i zasnął, a bawoły pasły się spokojnie wokoło niego. Pasanie