Strona:PL Reymont-Ziemia obiecana. T. 2 386.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pełno ptasiego świergotu, szmerów małej fontanny i kwiatów, bo kilkanaście wielkich drzew kameliowych pokrywało się już białymi i czerwonymi kwiatami.
Anka siedziała w nizkim głębokim fotelu i mówiła z rozrzewnieniem:
— Wiesz, że mną nikt się tak nie zajmował serdecznie jak wy.
— Boś nie potrzebowała. A że ja się zajmuję tobą, leży to w moim interesie, muszę dbać o swój model — odpowiedziała wesoło Nina.
Malowała jej portret, właśnie w tej pozie wyczerpania, na pół leżącej w fotelu pokrytym skórą tygrysią, na tle rozkwitłych drzew kameliowych.
Cicho było tutaj i ciepło, fontanna szemrała sennie i tryskała niby strumień brylantowych opiłków, który opadał pyłem na marmurowy biały basen, pełen wygrzewających się małych zielonych jaszczurek.
— Był dzisiaj Karol? — zapytała znowu Nina.
— Był...
— Czy już?...
— Nie jeszcze, nie miałam odwagi, ale w tych dniach zwrócę mu pierścionek i słowo. To tak ciężko, tak ciężko...
Zamilkła i wilgotne blaski rozpromieniły jej oczy.
Nie mówiły już o tem. Dni znowu powlekły się jednostajnie, tę tylko przynosząc zmianę, że raz przed wieczorem przyszedł ją odwiedzić Stach Wilczek.
Przyjęła go w oranżeryi i nic nie mówiąc, patrzyła na niego długo.
Wilczek wyświeżony, pachnący, pewny siebie, opowiadał, że zawarł spółkę z Maksem Baumem i na wiosnę, na placach starego Bauma, zaczną stawiać wielką