Strona:PL Reymont-Ziemia obiecana. T. 2 347.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zaczęli się śmiać i pili, ale on powtórzył poważnie:
— Nie śmiejcie się, daję wam słowo honoru, że jutro w nocy opuszczam Łódź na zawsze.
— Gdzie? po co? dlaczego? — posypały się pytania.
— W świat, prosto przed siebie, a po co? Aby być zdaleka od Europy i cywilizacyi fabrycznej, mam tego bagna już dosyć, duszę się w niem, tonę, umieram. Jeszcze parę lat a zgniłbym tutaj ze szczętem, a ja chcę żyć i dla tego wyjeżdżam. Zaczynam życie na nowo, po ludzku.
— Ale dlaczego? — wołali zdumieni i poruszeni tem niezwykłem postanowieniem.
— Dlaczego? Bo się nudzę, bo mi zbrzydła tyrania praw, obyczajów, stosunków, instytucyj, bo mi zbrzydła ta stara łajdaczka Europa, obmierzły fałsze, obmierzły wszelkie przepisy, które mną rządziły i nie pozwalały nigdy być sobą — wszystko mi obmierzło i wszystko mnie za mocno boli, abym dalej mógł znosić.
— A czyż gdzieindziej będzie wam lepiej?
— Przekonam się dopiero. Bywajcie mi zdrowi.
Żegnali się z nim, ale wszyscy namawiali do pozostania, bo go lubili i pomimo dziwactw cenili bardzo.
Kurowski tylko nic nie mówił, śledził go oczami, a potem całując na pożegnanie, szeptał:
— Dobrze robicie. Gdybym nie czuł obowiązku warowania tutaj do końca, do ostatniego tchu, poszedłbym z wami. Jeśli wam będzie potrzeba pieniędzy, napiszcie.
— Cóż u dyabła, przecież zabieram ze sobą naj-