Strona:PL Reymont-Ziemia obiecana. T. 2 240.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

trawienie, ale czemu to pan tego nie powie swojemu pryncypałowi Baruchowi, pan myślisz może, że on szlachcic? — odpowiadał pobłażliwie Moryc, bawiąc się zacietrzewieniem Sierpińskiego, którego zaczęli popierać inni tak gorąco, że aż się zawiązała kłótnia.
— Panie Horn, niech pan tutaj siądzie przy nas — wołała Kama, robiąc mu miejsce.
— Ja chcę się pana o coś spytać — dopowiedziała, gdy usiadł przy niej.
— Słucham z uwagą.
— Czy pan ma metresę? — zawołała głośno.
Umilkli wszyscy ze zdumienia, a potem wielki wybuch śmiechu rozległ się w całym pokoju.
— Co ty wygadujesz dziewczyno! — krzyknęła rozczerwieniona ciotka.
— No cóż w tem złego! Przecież w każdym francuskim romansie młodzi ludzie mają swoje przyjaciółki — tłomaczyła się niezmieszana.
— Papuga jesteś, powtarzasz słowa, których znaczenia nie rozumiesz po polsku.
— Jezus! nic nie rozumiem, za co ciocia krzyczy na mnie!
Wzruszyła ramionami i poszła do saloniku, ale gdy przyszedł za nią Horn, zawołała porywczo:
— Ja jestem papuga i z panem wcale nie mówię.
— Ciocia tak Kamę nazwała, a nie ja. Chciałem się dowiedzieć, dlaczego się Kama ze mną nie przywitała? Dlaczego Kama mnie tyranizuje? Dlaczego Kama robi miny? Co?
— Kama min nie robi, Kama nie tyranizuje, ale niech Horn idzie sobie do szansonistek, na łobuzerkę... Ja wiem wszystko, wszystko...