Strona:PL Reymont-Ziemia obiecana. T. 2 129.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nią ugięły, upadła na dawne miejsce i wybuchnęła wstrząsającym płaczem.
Matka oprzytomniała, skoczyła do niej, pochwyciła za ręce i przyciągając do lampy zaczęła prędko, gorączkowo mówić:
— Ty jesteś kochanką Kesslera? Ty, moja córka?
Chwyciła się za głowę i zaczęła biegać po pokoju z rykiem strasznego bólu.
— Jezus, Marya! — wołała, załamując ręce w rozpaczy.
Przypadła znowu i trzęsąc nią z całych sił, szeptała ochrypłym, zduszonym przez wzruszenie głosem:
— Więc te wyjazdy do ciotki, te spacery, te chodzenia z przyjaciółkami do teatru, te stroje — to wszystko. A, rozumiem teraz, rozumiem! I ja na wszystko pozwalałam, byłam tak ślepa! Jezus, Marya! A nie karz mnie, Boże przedwieczny za ślepotę, a nie karz mnie, Panie miłosierny za dzieci moich winy, bom ich niewinna! — błagała nieprzytomnym głosem, padając w wielkiej skrusze przed obrazem Matki Boskiej oświeconym oliwną lampką.
Cisza zapadła na chwilę.
Adam ponuro patrzył w lampę, a Zośka stała pod ścianą skulona, złamana, nieszczęśliwa, łzy wielkiemi perłami sypały się z jej oczów i zalewały twarz całą, drgała ustawicznie, wstrząsana łkaniem, włosy się jej rozsypały na ramiona i na czoło, odgarniała je automatycznym ruchem i nie widziała nic już, co się działo dokoła.
Matka podniosła się z kolan, twarz jej blada i obrzękła pełna była surowości nieubłaganej i grozy.
— Zdejm zaraz te aksamity! — zawołała.
A gdy Zośka zawahała się, nie rozumiejąc, matka zaczęła zrywać z niej aksamitny stanik i darła go w kawały.