Strona:PL Reymont-Ziemia obiecana. T. 2 073.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wilczek, no, ten jeden nie zmarnuje, on komu pożyczy na dobry procent. A reszta! Wszyscy stracą co do jednego grosza. I ja mam dawać swoje pieniądze na zmarnowanie, ja tego zrobić nie mogę jako dobry obiwatel! — zawołał, uderzając się w piersi.
Szteiman uśmiechnął się ironicznie.
Bankier spostrzegł to, usiadł przy biurku i zawołał:
— No, zresztą, co to długo gadać, nie chcę dać i nie dam, a za te pieniądze kupię sobie ładny garnitur do stołowego pokoju. Panowie będziecie mieli tę przyjemność mówić na mieście: „Pan Grosglück, nasz szef, ma stołowy garnitur za tysiąc rubli” to dobrze robi! — zawołał, wybuchając drwiącym śmiechem.
Szteiman utkwił w nim blade, jakby wygryzione atramentem oczy o czerwonych obwódkach i długo patrzył, aż się bankier poruszył niespokojnie, przeszedł parę razy gabinet i powiedział:
— No, dam gratyfikacyę, dam, niech wiedzą, że ja umię ocenić pracę.
Zaczął prędko przerzucać w kasie stosy papierów i wyciągnął w końcu paczkę pożółkłych weksli i bacznie je przeglądał.
— Tu jest weksli na tysiąc pięćset rubli, proszę pana.
— Firmy Wasserman i Spółka, to ony akurat warte są cały grosz — mówił Szteiman, oglądając weksle.
— Nic nie wiadomo. Pan wiesz, że firma jest w likwidacyi, że oni mogą jeszcze się podnieść i zapłacą sto za sto.
— Żeby oni chcieli zapłacić pięć za sto, ale nie zapłacą ani grosza.