Strona:PL Reymont-Ziemia obiecana. T. 1 372.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pod maurytańską kopułą, świecącą jak stary przepalony rondel ceglasto-miedzianemi malowaniami.
— To jest po hiszpańsku — objaśniał Müller.
— Po maurytańsku, ojciec się omylił — poprawiała Mada.
— Pan sam urządzał?
— Ja sam płaciłem, a Hüberman urządzał.
— Panu się podoba ten pokój? — pytała Mada.
— Bardzo, jest śliczny i oryginalny.
Kłamał z uśmiechem.
— On jest bardzo drogi! Hüberman doliczył mi za niego całe dwa tysiące rubli. Ja nie lubię głupstw, lubię tylko solidne rzeczy, ale jak mi zaczął gadać, że w każdym porządnym pałacu musi być pokój urządzony po chińsku lub po japońsku, a że i Mada chciała, to on zrobił po maurytańsku dla oryginalności. Mnie to nic nie szkodzi, niech sobie będzie po jakiemu chce, ja i tak w tem nie będę mieszkał.
— To państwo nie mieszkają w pałacu?
— Panie Borowiecki, żebym ja mieszkał w pałacu, toby się ze mnie tak śmieli, jak się śmieją z Meyera i Endelmana. Po co mi to, kiedy wygodniej w starej chałupie.
— Ale szkoda trzymać pustką.
— Niech stoi. Wszyscy stawiają pałace i ja kazałem postawić, mają salony i ja mam salony, mają powozy i konie i ja mam powozy i konie. Kosztuje drogo, niech kosztuje i niech sobie stoi, niech ludzie wiedzą, że Müller może mieć pałace, a woli mieszkać w starym domu.
Poszli dalej oglądać.
W środku mieszkania, z oknem na alejkę prowa-