Strona:PL Reymont-Ziemia obiecana. T. 1 321.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

a znieść musiał, bo Endelmanowa go zabrała, aby mu pokazywać obrazy i zbiory dzieł sztuki, nagromadzone w kilku pokojach dosyć bezładnie, ale musiała go zaraz odstąpić Grosglückowi, który miał do niego jakiś interes.
Po śpiewach, towarzystwo znowu się rozsypało.
Szaja otoczony swoim dworem, przeniósł się do bufetu, a w salonie panowała teraz Trawińska, otoczona gronem młodych kobiet, pomiędzy któremi były Mela i Róża.
Endelmanowa co chwila podchodziła do kogoś i szeptała tryumfująco.
— Cała Łódź jest u nas dzisiaj! Prawda, że się dobrze bawią?
— Cudownie! — odpowiadano, ziewając ukradkiem, bo się istotnie nikt dobrze nie bawił.
— Panie Endelman! — wołała na męża, śpiesznie podbiegającego krokiem baletowym, co przy jego cienkich nóżkach i dużym brzuchu, robiło śmieszne wrażenie. — Panie Endelman, do buduaru chińskiego każ pan zanieść lodów!
— Zaraz każę zanieść lodów, co? — odpowiadał, osłaniając dłonią ucho.
— I szampańskiego dla panów.
— Zaraz i szampańskiego dla panów.
— Prawda, że się dobrze bawią? — zapytała go po cichu.
— Co? Ślicznie, bardzo ślicznie, wypili prawie wszystko szampańskie.
Rozeszli się, bo Endelman zaglądał co chwila do bufetu, aby tam gospodarzyć i z pewną wyniosłą przykrością stwierdzać, że goście pomijali inne wina a pili tylko szampańskie.