Strona:PL Reymont-Ziemia obiecana. T. 1 116.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wsiadł do powozu i pojechał do Bucholca.
Bucholc mieszkał na samym końcu miasta, za fabrykami swojemi. W dużym parku, graniczącym jedną stroną z murami fabryk, które nad nim panowały, stał jednopiętrowy dom, nazywany pałacem, zbudowany w tym łódzko-berlińsko-renesansowym stylu, z wieżami baniastemi po rogach, z szeregiem facyat ozdobnych, z tarasem na dachu, obwiedzionym żelazną balustradą.
Grupa wielkich, smutnych brzóz bieliła się w gazonie głównym przed podjazdem pałacowym. Ścieżki były wysypane miałem węglowym i biegły niby pasy czarnej croisy, wpośród poobwiązywanych słomą ról i drzewek południowych, co niby szyldwachy, wyciągniętą i załamującą się pod prostym kątem linią obiegały wielki czworoboczny trawnik, na którego rogach stały cztery posągi, okręcone na zimę w kawały barchanowych podkładek, zrudziałych na deszczach i mrozach.
W jednym końcu parku, pod czerwonymi murami fabryki, przez nizkie krzewy i drzewa błyszczały w słońcu okna oranżeryi.
Park był smutny i niedbale utrzymywany.
Lokaj w czarnej liberyi otworzył przed Borowieckim wielkie drzwi do przedpokoju, wyłożonego dywanem i obwieszonego fotografiami fabryk, grupami robotników i mapami majątków ziemskich, jakie posiadał Bucholc.
Czworo drzwi prowadziło w głąb domu, a wązkie żelazne schody na piętro.
Wielka, żelazna latarnia w stylu gotyckim, wisząca u sufitu, rozrzucała łagodne światło, co kolorowemi, jakby wypłowiałemi plamami mrzyło na ciemnym dywanie i drzewem wyłożonych ścianach.