Strona:PL Poezye Tomasza Kajetana Węgierskiego 164.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I za Meszne odebrał, to niech lepiej sobie,
Będzie Plebanem, być zaś Organistą tobie.

Jak ostrem żądłem pszczoły buhaj obudzony,
Miota się i napełnia rykiem wszystkie strony,
Tak tą wzruszony mową Ksiądz Pleban gniewliwy,
Porywa się, do zemsty cale nie leniwy,
Lecz jednak w tym zapędzie tyle miał pamięci,
Że siebie przeżegnaniem i łóżko poświęci,
Uczyni intencyą, chociaż myślał sobie
W jakimby przeciwnika mógł zgładzić sposobie;
To zrobiwszy, porywa rewerendę prędko,
Włożywszy wprzód kołnierzyk i koszulę miętką,
I zaraz szybkim krokiem, gdzie go sława woła,
Chce biedz z zakrystyanem razem do kościoła.
Zadziwiona tym gniewem, odstąpiwszy garka,
Skoczy naprzeciw Panu roztropna kucharka,
I hamując powoli tak żwawe zapędy,
Stój, rzecze, gdzie ty bieżysz o Panie? i kędy
Ten cię zapał porywa? co za sposób nowy,
Iść w ten czas do kościoła, gdy obiad gotowy?
Co cię dzisiaj do postu takiego rozgrzewa?
Wigilią? suchedni kalendarz opiewa?
Pomiarkuj się, ale bądź oto przekonany,
Że nigdy nie był dobrym obiad rozgrzewany.

To wyrzekłszy na stole stawia rosół smaczny:
Daje się tym widokiem wzruszyć Pleban baczny,
I lubo mu nienawiść szeptała do ucha,
On jednak appetytu i kucharki słucha;