Strona:PL Poezye Tomasza Kajetana Węgierskiego 075.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nie strasz bracie, bo nikt się twoich gróźb nieboi,
Mądremu się do tego gniewać nieprzystoi.
Mówmy z wolna: Powiedz mi żeś jest sama cnota,
Żeś piękny, żeś zabawny, dobry patryota.
Dla mojej spokojności, powiadam ci szczerze,
I takim nawet bajkom bez wstrętu uwierzę.
Dość masz ze mnie; z swej strony pozwól mi tej łaski,
Że gorzej troche piszesz, niżeli Bielaski.
To mniejsza (rzecze drugi) nikt temu nieprzeczy,
Że ten Jegomość wiersze pisze nie do rzeczy:
Ale za to nie małej wart jesteś nagany
Że bez braku na wszystkie targnąłeś się stany;
I w swych dziełach późniejszych czyniąc sobie drwinki,
Nie jednegoś rozżalił swojemi przycinki.
Prawda, to pozorniejsza jest troche przyczyna,
I wielkaby niechybnie była moja wina,
Bym sobie pozwalając żartować tak srogo,
Pojedynczo w mych wierszach śmiał wytykać kogo.
Tak przecie dawniej trochę modele mej pracy,
Czynił ostry Boileau i stary Horacy,
I umiejąc wybornie z szydności korzystać,
Udało im się nie raz swych ziomków wyświstać.
Pomimo tej jednakże mniemanej przywary,
Mieli wielkich Monarchów i przyjaźń i dary.
Jam, ni wsparcie miał takie, ni śmiałości tyle,
I jeżelim Satyrze poświęcał me chwile,
Zawszem się starał oto, aby szydząc wady,
Nigdy szczególnych osób nie brać za przykłady.
To tylko mam nieszczęście, że czytając chciwie,
Zdarzyło mi się nieraz malować szczęśliwie.