Strona:PL Poezye Tomasza Kajetana Węgierskiego 073.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

A jeźli się kto śmielszy porwać na cię waży,
Czujna zazdrość przy twoich wdziękach jest na straży.
Idź sobie, a daremnie myśli mych niedraźni;
Za cząsteczkę nadziei, trzy części bojaźni!
Już jej niemasz i świece na lichtarzach gasną,
Muzykanci nad graniem ledwo co nie zasną;
Jedźmy ztąd: sny łaskawe bądźcie na pomocy,
A czegom w dzień niezyskał, nagródźcie to w nocy.


Moja Exkuza.


Niemam w ustach czułości, niebzdurzę o cnocie,
Nikt mię jednak przy podłej niezastał robocie.
Dla zysku nic nieczynię, prawdę mówić lubię,
Nieprzyjaciół skrytemi postępy niegubię.
Dusza moja niemoże znieść fircyków dumnych,
Niecierpię Pedagogów, ale czczę rozumnych;
I lubo na mnie czarna zawiść się oburza,
Niezrobię karła wielkim, ani Marsem tchórza:
A kiedy przyzwoitą znaczę kogo cechą,
Zawsze mię pospolite wspierać musi echo.
Nie jeden co mych szczerych rymów z chęcią słucha,
Przyjacielowi swemu poszepnie do ucha:
Tego Poety dzieła ile czytam razy,
Zda mi się żywe widzieć nałogów obrazy.
Wszyscy mi to przyznają, i me lekkie wiersze
Bawią i stan pomierny, i osoby pierwsze.
Za to, miasto poklasku, to trzymam w korzyści,
Żem się stał u dusz podłych celem nienawiści;