Strona:PL Poezye Tomasza Kajetana Węgierskiego 049.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ani się twój wzrok blaskiem fałszywym ułudzi,
Świat jest sceną, na której znaczniejsza część ludzi
Pysznych, głupich, nieczułych, wyniosłych, szalonych,
Tytułami Wielmożnych albo Oświeconych,
Pragnie stan swój uzacnić, ukryć duszę podłą;
Darmoby wzrok twój próżność ich i głupstwo bodło,
Wszyscy równi na świecie, odmienna powłoka
Nie potrafi omamić przezornego oka.
Losu naszego, nasze wymiarem są zmysły,
Od nich ludzkie nieszczęścia lub szczęścia zawisły.
Mająż ich więcej albo doskonalsze w głowie,
Z jednejże co my gliny zlepieni Królowie?
Równie jak my oni są w dzieciństwie płaczliwi,
W dalszym wieku jako my równie nieszczęśliwi.
Ubogi, i bogaty, i słaby, i silny,
Po boleściach ma koniec w śmierci nieomylny.
Lecz mi pewnie kto powie: co za błąd straszliwy,
Nie jest-że nad drugiego stan jeden szczęśliwy?
Pana podsędka bardziej nie radażby żona,
Aby ją na sprężynach giętkich zawieszona,
Po balach, po assamblach kareta woziła;
Niż, gdyby do kościoła skarbniczkiem jeździła?
Mnich, co na jutrznią w zimie wstawać musi rano,
Lub któremu po kweście w mróz chodzić kazano,
Co co piątek bez winy bierze dyscyplinę,
Nie chciałbyż być Biskupem chociaż na godzinę,
Aby sobie wygodnie, czasem nie sam może,
Zemdlone złożył członki na puchowe łoże?
Kto tysiączne dochody chowa do kieszeni,
Czyż się nad ubogiego szczęśliwszym nie mieni?