Strona:PL Poezye Tomasza Kajetana Węgierskiego 043.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

A każdy z nich, czy w starym wieku, czyli młody,
Pragnie szczęścia dla siebie, lub jakiej nadgrody:
Choć cnota sama z siebie, podług mądrych zdania,
Powinna wzbudzić ludzi do jej poważania;
Jednak mało się znajdzie tak wysokich myśli
Coby z tego powodu kochali się ściśli.
Wielu chce, by w Ojczyźnie wzrost brały nauki
I żeby w niej kwitnęły wyzwolone sztuki;
Lecz żaden widzę na to nie daje baczenia
Co najzdolniej pomaga do ich rozkrzewienia.
Ty co wzbiwszy się w górę lotnemi skrzydłami,
Aż pod modremi bystro bujasz obłokami,
Rzuć też przyjaznem okiem na mój rym ubogi,
A już go, nienawiści ząb nieruszy srogi.
Tobiem winien przezacny Mężu, mówię szczerze,
Że me barki, już miękkie kryć poczyna pierze,
Które, żeby w powiewne mogły porość skrzydła,
Żądza we mnie gorąca, i chęć nieostygła.


DO
STANISŁAWA TREMBECKIEGO,
Szambelana J. K. Mci.


Szczygieł między Kanarki w ptaszarni zamkniony,
Słabym głosem przetwarza melodyjne tony;
Gdy się ozwiesz Słowiku, nucą drudzy ptacy,
Lecz w rozpaczy zostawiasz znęcone do pracy.
Tobie Poeto sławny dowcipem i gustem,
Należało się rodzić pod Rzymskim Augustem;