Strona:PL Poezye Adama Mickiewicza. T. 1. (1899) 271.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jest sławiony w kantyczkach rabin z Świętogrodu,
Najmężniejszy przed wieki z Hebreów narodu,
Który, kiedy Chrystusa związali Rzymianie
I wystawili na śmiech i na biczowanie,
Śmiał w synagodze, zbrojną wdziawszy rękawicę,
Uderzyć bezbronnego Zbawiciela w lice.
Tego męża był praprawnukiem naturalnym
Żyd, który za mych czasów był w Mirze kahalnym;
Sławili go z niezwykłej odwagi niechrzczeni,
Iż śmiał Radziwiłłowi dać figę w kieszeni.
Od tego żyda idzie mąż sławny w tułactwie,
Który stanąwszy śmiało w paryskiem opactwie[1],
Związanej od Moskali, Polsce dał policzek
I związał na nią zdjęty ze swej szyi stryczek.

Przy nim stoi na deskach Puławski przeczysty
I wznosi rozczulony głos ewangelisty.
Woła: »Jam kapłan prawdy! Fałszujmy i łżyjmy!«
Woła: »Jam kapłan zgody! Kłóćmy się i bijmy!
Jam zrobił ślub czystości! Walajmy się w śmieciach!
Ja głoszę przebaczenie! Mścijmy się na dzieciach!«
Tu głos jego oklasków zagłuszyły krocie,
Lecz on: »krwi, krwi!«[2] kwiczał jak uwięzły w błocie.
Na ten kwik towarzysze z różnych dziur powstają,
Z nadstawionymi kłami: »krwi, krwi, krwi« — kwikają.




Franciszek Grzymała.




Raz Grzymała na Taranie[3]
Wniósł projekt pod kreskowanie
I rzekł wymownemi usty:
»Obywatele oszusty!
Obywatele łajdaki!
Chcę z was mieć pożytek jaki.

  1. W paryskiem opactwie. Jest to napomknienie o mowie Krępowieckiego, mianej w drugą rocznicę powstania listopadowego (29 list. 1832) w gmachu niegdyś Opactwa przy ulicy de l'Abbaye. Mówca plwał na przeszłość Polski.
  2. Krwi! krwi! Ksiądz Puławski rzeczywiście odznaczał się krwiożerczymi popędami.
  3. Na Taranie. Przy ulicy Taranne w Paryżu odbywały się krzykliwe posiedzenia demokratów polskich w r. 1832-33.