Strona:PL Paweł Sapieha-Podróż na wschód Azyi 321.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jak wicher mija mnie jakieś pacholę, leci, by w najbliższej osadzie jeszcze dwa konie dla mnie nagotować. Drugi Czahar po chwili mnie mija — wszystko cwałem — tu nikt inaczej nie jeździ. A słońce weszło tymczasem, step się ozłocił, skowronki pociągnęły ku górze; a ja żałowałem jedynie, że mam tylko dwoje oczu, by patrzeć na to cudo, dwoje uszu, by słuchać tej cichej muzyki stepu, tych zalotów wiatru do kwiatków, co go widocznie nie chcą, bo tak główkami kiwają; tylko jedną pierś, by tym balsamem oddychać! Na prawo i lewo zdala kurhany widne. Czy to mogiły, co kości ludzkie kryją, czy znaki, co pastwiska grodzą, czy też szlaków ślady? nie wiem. Nikt tego powiedzieć nie umiał.
Znowu słychać śpiew, śpiew daleki, cichy, dziki, po rosie do mnie płynie, a na kurhanie bliziutko, nie bojąc się mnie wcale, orzeł przepyszny siedzi, dziwi się i cieszy pięknością nieba, ziemi i powietrza, słucha śpiewu Czahara. Mój Boże! czemuż ze mną ni Brandta, ni Sienkiewicza, ni Malczewskiego niema? Chciałem w rozpaczy powiedzieć już, że i na Pola zgodziłbym się; ale nie — strach przed profesorem Tarnowskim usta mi zamknął.
Tętent szalony z tyłu słychać jak grzmot daleki — to moja telega. Walą cwałem, czasem truchtem, trochę stępo — i znowu cwał się zaczyna. Czahary, ile razy pociągną mocniej, ile razy wóz wyżej na kamieniu skoczy, tyle razy miauczą i piszczą — aż się serce raduje; tak samo pewnie miauczały (co u nas rykiem zwano) owe hordy, co przed pięcioma, trzema i dwoma stuleciami nasz kraj nachodziły.
Pierwszą stacyę przelatujemy jak wiatr. Konie zmieniają — wio dalej! Od zachodu leci ku nam straszna, czarna chmura, grzmi i łyska, wnet leje jak z cebra. Ja buch do mojej telegi; w mgnieniu oka ulewa przedpotopowa — istne jezioro przed nami. Nagle cała historya staje; po osie stoimy w wodzie, deszcz coraz lepiej leje, ugrzęźliśmy. Czahary sześć czy siedm razy próbują ruszyć, pod pal podjechać, wszystko nadaremno, konie się przewracają, Czahary jak gruszki w wodę lecą. Mija parę chwil długich; nareszcie ulewa ustała, wypogadza się — wyciągnęli jako tako telegę z bagienka, w które