Strona:PL Paweł Sapieha-Podróż na wschód Azyi 298.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tu i ówdzie rozrzucone leżą; stąd nawet pejzaż trudno nazwać dzikim. Patrząc z tej góry na ten cudny widok, na tę urodzajną równinę, zieloną i złotą w tej chwili od słońca, które wyczyściwszy promienie w chmurach, tem czystszem złociło światłem ziemię — patrząc pewnie już po raz ostatni na Pekin — mimowoli żal mi się zrobiło za nim, za wszystkiem co się z nim kończyło; jednej tylko części Pekinu najmniej żałowałem, to rezydencyi dyplomatów europejskich. Chciałem poświęcić krótką notatkę t. zw. ciału dyplomatycznemu w Pekinie — koniec końców nie warto; wszystko to, z dwoma może wyjątkami, tak podrzędne umysłowo figury... I nie może być inaczej. Wielki błąd popełniają niektóre rządy, zostawiając swoich reprezentantów długiemi latami lub przez całe życie w Chinach. Zgubne to pociąga za sobą skutki; skwaśnienie, stetryczenie, znudzenie bezgraniczne — bo też ciasno tu i nudno okropnie po dłuższym pobycie.


Chwaila, 21 lipca.

Wczoraj nareszcie opuściłem o 7-mej z rana Tadży-soe; podróż sybirska więc rozpoczęta! Zaraz pierwszego dnia miałem przykład, jak to będzie na przyszłość w tej podróży, i że jakkolwiek nawet panie tę podróż odbywały (pan Berière z żoną w roku zaprzeszłym), to ani łatwą, ani wygodną ona nie jest; a w obecnej porze roku nie zanosi się na to, by miała być suchą. Rzeczy, Chińczyka i Kozaka Mongoła zostawiam w Tadży-soe; sam ze starym mafu legacyi, wielce poważną osobą, puszczam się konno, by po drodze do Han-kau, gdzie mam nocować, zwiedzić groby Mingów, ostatniej dynastyi chińskiej, która panowała na tronie pekińskim aż do inwazyi Mongołów w XVII. wieku. Deszczyk rosi w chwili odjazdu. Ketteler i baron von d. Goltz, dr. Lenz, żegnają mnie pod parasolami. Wszyscy mi w ostatniej jeszcze chwili odradzają tę ekspedycyę, na wyścigi jeszcze raz zachwalając wygody jazdy do Europy przez Amerykę. Wszyscy mają lekkie emocye żegnając się ze mną; widocznie moja figura nie bardzo im wiele zaufania wzbudzała. Dziwnym trafem ja