Strona:PL Paweł Sapieha-Podróż na wschód Azyi 094.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zmierzyć powierzchnię kraju, wytyczyć punkta trygonometryczne i tak dać możność zrobienia kiedyś dokładnej karty geograficznej. Kiedy to się stanie — das wissen die Götter; chyba aż klimat nieco ochłodnieje.
Nazajutrz po powrocie z Ajutii, poszedłem oddać wizytę pożegnalną tutejszemu Biskupowi katolickiemu. Poszedłem około 91/2 rano, by uniknąć skwaru, i zastałem tego wielce zacnego i czcigodnego Pasterza właśnie gdy opuszczał kancelaryę, gdzie od 6-tej czy 7-ej zrana zwykł pracować. W południe naturalnie, jak wszyscy tak i czcigodny Pasterz, odpoczywa, a raczej drzemie w najciemniejszym kącie domu, na najtwardszym meblu jaki posiada — Bogu dziękuje, że go przez chwilę przynajmniej nie tną moskity. Wyglądanie już samo ks. Biskupa mówi, jak strasznie cierpi od klimatu. Cera blada, niezdrowa, wszystkie zmarszczki skóry na twarzy i szyi od ciągłego pocenia się czerwone, zaognione, twarz nalana, oczy obrzękłe, krwią nabiegłe, rzęs już wcale nie ma — wypadły od ciągłego, chronicznego zapalenia oczu. Mój Boże, mnie się to prawie niepojętem wydaje, jak taki człowiek egzystować może, przy tym braku wygód i wszelkiego komfortu, choć może właśnie to go utrzymuje. Wszak Anglików szampan, Niemców piwo w tropikach zabija. Ale bo Biskup, tak jak każdy misyonarz, nietylko że egzystuje, lecz jest dobrej myśli, prawie wesół, Pana Boga chwali, do Europy za żadne pieniądze by już nie wrócił; niezmiernie czynny, boć ma swoje, choć malutkie seminaryum, pisuje stosunkowo często do Rzymu, do swoich podwładnych, i to wszystko przy 31 stopniu wilgotnego gorąca rano, w cieniu, w najzimniejszym miesiącu w roku!
Rozpocząwszy od zwykłych tematów, około upału, febry i t. d. się obracających, przeszliśmy stopniowo do poważniejszych; czcigodny Prałat rozochocił się i znowu, jak zwykle, zaczął od wielce pokornej i niezłośliwej, niemniej jednak wydatnej skargi na miejscowe, nader przykre stosunki. Trudno się dziwić, że taki biedny misyonarz, spotkawszy człowieka, na którego nosie współczucie w danych okolicznościach jest