Strona:PL O. Jan Beyzym T. J. i Trędowaci na Madagaskarze 246.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

minasz przytem, że nietylko twoi trędowaci są w takiej biedzie, ale po całym świecie pełno ubóstwa i nędzy, i wszędzie wsparcia potrzeba, zatem niepodobna żeby tak prędko, jakbyś chciał, mogło się zebrać tyle, ile trzeba na twoje schronisko. No co, zgadłem, czy nie? Zdaje się mnie, że tak. Wiem i pamiętam o tem doskonale, że jak u nas w kraju, tak po całym świecie tyle nędzy, że najmiłosierniejsi ludzie często są w kłopocie skądby co dostać i gdzieby najpierw dać, bo wszędzie bardzo potrzeba jałmużny, ale przytem i tego zapomnieć nie mogę ani na chwilę, gdyż ciągle na to patrzę, że nędzarza choćby nawet i ciężko chorego, od niejednych drzwi bez litości odpędzą to tak, ale przecie znajdzie się miłosierne serce, co go przyjmie i zaopatrzy o ile możliwości w co potrzeba. No, czy nie? Trędowatego zaś wszyscy zewsząd pędzą, a nikt nigdzie nie przyjmie, bo się ich boją, brzydzą się nimi i gardzą powszechnie. Uważają tutaj sobie ludzie za wielki uczynek miłosierdzia, kiedy przechodząc rzucą trędowatemu jałmużnę. Niech się mnie te stare budynki, w których mieszczą się moi chorzy, zaczną się walić tak jak kościół, gdzie podziać tych nieszczęśliwych? Teraz pewno zgodzi się Ojciec z tem, że nie mogę, mając to na myśli, uważać moich chorych inaczej, jak tylko najbardziej potrzebujących ratunku i nie mogę nie naprzykrzać się jak Matce Najśw., tak też i ludziom o przyspieszenie niezbędnej pomocy. Prawda?
Pisząc ten list, musiałem przerwać, żeby wyprawić jedną duszę do nieba. Dlatego mówię prawie z zupełną pewnością, że do nieba, bo była to stara poganka, którą trąd zniszczył zupełnie. Poczuwszy się gorzej, zawołała mnie i prosiła o Chrzest św. Natychmiast ją ochrzciłem, nadając imię Marya, o które też sama pro-