Strona:PL O. Jan Beyzym T. J. i Trędowaci na Madagaskarze 227.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

najchętniej chciałbym zaraz dostać nie jeden, ale dziesięć niewiedzieć jak ostrych trądów, żeby tylko przez to łatwiej wyprosić u Matki Najśw. jak najbardziej potrzebne pieniądze na wystawienie nowego schroniska i zabezpieczenie jego utrzymania, a przez to usunąć te wszystkie niebezpieczeństwa dla duszy, na które moi nieszczęśliwi są narażeni obecnie. Dzieci pod tym względem najbardziej mnie na sercu leżą; to maleństwo nietylko że nie zna wcale Pana Boga; ale nawet nie wie jeszcze, czy jest Bóg, a już uczy się Boga obrażać, bo gorszy się i psuje przez ustawiczną styczność ze starymi, którzy potrzebują sami, żeby ich trzymać na wodzy pod bardzo wieloma względami. Widzę to wszystko i porządnie odczuwam, ale zaradzić złemu w obecnym stanie rzeczy, jest prawie niepodobieństwem. Nie, nie »prawie« ale tak»zupełnie« niepodobieństwem.
Przerwę tę jeremiadę, żeby nie zabierać Ojcu czasu i samemu go nie tracić. Lepiej ten czas obrócić na przedstawienie rzeczy całej Najśw. Matce i prosić Ją, niech radzi o swojej biednej czeladzi. Dziej się najświętsza wola Boża; kiedy czekać to czekać. Wiem, że drogi Ojciec nie ma czasu do stracenia, dlatego o list nie śmiem Go prosić, ale swoją drogą, bez naprzykrzania się wcale, niecierpliwie oczekuję, choć na kilka słów, bodaj jeżeli nie na list choćby na kartkę. Wszystkich Ojców i Braci pozdrawiam i jak drogiego Ojca Superiora, tak też i wszystkich Jego podkomendnych bardzo a bardzo proszę o modlitwy za nieszczęśliwych trędowatych i ich niegodnego posługacza.