Strona:PL O. Jan Beyzym T. J. i Trędowaci na Madagaskarze 219.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

drobniutkich muszek obronić się nie może. W środku pajęczyny ogromne pajączysko, a koło niego krąży kilka albo kilkanaście drobnych muszek (u nas ich pełno nad brzegami wód, moczarów i t. p., a wieczorem, jeżeli okno otwarte, cisną się do światła — kąsają dotkliwie); usiądzie mu która na łapę albo grzbiet, pająk się rzuca, odgania, ale chwycić nie może, chyba, że która wpadnie w pajęczynę. Bardzo zabawnie patrzeć, jak się krzywołapy tkacz nacierpi i odmachuje od tego maleństwa, a obronić się nie może. Zdarzy się często, że i ludzie bywają w podobnem upokarzającem położeniu. Niejednemu się wydaje, że on jest wielkim, potężnym, wszystko może i potrafi, co zechce, tymczasem nadchodzi chwila, w której nie może podołać malutkiej jakiejkolwiek trudności i ze wstydem przekonuje się, że i on zwykły śmiertelnik i wcale nie taki, za jakiego siebie uważał.
Słyszałem niedawno zabawną rzecz: kiedy katedra w Tananariwie została ukończoną, dwaj ciekawi Malgasze przyszli ją zwiedzić. Byli to poganie prawie dzicy, którzy nic nigdy nie widzieli. Weszli do wnętrza, gęby, naturalnie, pootwierali jak zajezdne wrota i gapią się; podchodzą do jednego z bocznych ołtarzy, na którym stoi wielka statua św. Józefa i jeden z nich mówi nieśmiało i pocichu drugiemu: patrz, patrz, jaki wielki pan stanął tam wysoko; widzisz, jakie na nim bogate wyzłacane lamba, trzeba go powitać. Ten drugi mówi półgłosem do statuy: »jak się pan ma.« Rzecz jasna, że odpowiedzi niema. Pierwszy znowu mu szepcze: głośniej mów, bo nie słyszał. Wtedy tamten na cały głos: »jak się pan ma!« Nie dostawszy znowu odpowiedzi, zwrócił się do towarzysza i mówi: »e, chodźmy dalej, ten bogacz zanadto dumny, nie chce zważać na nas« i odeszli od ołtarza.