Strona:PL O. Jan Beyzym T. J. i Trędowaci na Madagaskarze 173.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i nie będzie. Miałbym o niejednej rzeczy, tyczącej się moich chorych, dość do powiedzenia, to prawda, jednak kiedy tak przypadkowo sprawdziło się jedno przysłowie, niech umyślnie sprawdzi się drugie, że »co się odwlecze, to nie uciecze«.
Jak Bóg pozwoli znowu do Ojca napisać, to będę miał jeszcze aż nadto obfitą materyę do użalania się na nasze kłopoty i kłopociki. Niech ten list idzie (bodaj czy to nie pierwszy bez żalów) bez jeremiady. Tylko, mój Ojcze, proszę nie zapominać co dopiero powiedziałem, że to się stało zupełnie przypadkowo. Niech Ojciec zatem nie przestaje dla mnie żebrać, gdzie tylko się da. Korci mnie bardzo, żeby Ojcu o niejednej rzeczy bodaj natrącić nawiasowo, ale trudna rada, verbum nobile debet esse stabile — powiedziałem, że nie, więc nie. Jednak w przyszłym liście zobaczy Ojciec, że ja bardzo potrzebuję wsparcia i dlatego jeszcze raz proszę, żeby Ojciec był łaskaw dalej tak samo żebrać, jak dotychczas. Czekając niecierpliwie na list od Ojca, na który już dobrze zasłużyłem przez tak długie a napróżne wyczekiwanie, wszystkich Was polecam opiece Matki Najświętszej, a moje czarne pisklęta i moją niegodność Waszym modlitwom.