Strona:PL O. Jan Beyzym T. J. i Trędowaci na Madagaskarze 102.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ich jeść nie można. No, powiedz przyjacielu otwarcie, co ty o tem myślisz.« Przekonało to widocznie Malgasza, bo się zawstydził, powiedział tylko: »Prawda przy moim Ojcu« (ma Ojciec racją) i zaraz dał drapaka co prędzej.
Mówiąc o roślinach, poproszę Ojca o jedną małą przysługę, mianowicie: proszę z łaski swej dostać dla mnie trochę nasienia brzozy, czy płaczącej, czy zwykłej, to już mniejsza o to, byle brzoza i nasienia grabiny. Nasiona kwiatowe z łaski p. Grzegorzewskiego już mam, jak Ojcu wiadomo, chciałbym jeszcze koniecznie dostać nasienia brzozy, żeby teraz zasiać małą szkółkę, a jak Matka Najśw. pozwoli wystawić schronisko, zalesić to schronisko brzozą i eukaliptusem, to powietrze będzie świeższe u chorych, a z grabiny porobię żywe płoty. Jak brzoza, tak i grab, o ile sądzę, zaaklimatyzuje się tutaj. Eukaliptusu tu nie brak, jest go tu dość, nawet kilka gatunków, ale brzozy ani grabu wcale niema, przynajmniej ja nigdzie nie widziałem ani jednej. Choć może Ojciec śmiać się ze mnie będzie, ale powiem Ojcu otwarcie, że pisząc ten list, i na płacz i na śmiech mi się zbierało. Na płacz — bo widzę ciągle nędzę tych nieszczęśliwych trędowatych, a nie mogę jeszcze moich pragnień do skutku przyprowadzić i przez to im ulżyć. Na śmiech — że na starość tak zdziecinniałem. Schroniska niema, o nasienie brzozy dopiero Ojca proszę, a mnie w myśli już się przedstawiło schronisko zalesione brzozą, kościół obsadzony naokoło brzozą i kwiatami, a na ołtarzu obraz Najśw. Matki Częstochowskiej umajony gałązkami naszej polskiej brzozy. Mimowoli przyszło mi na myśl przysłowie naszych wołyńskich chłopów: »Dureń dumkoju bohatije« (dureń marzeniem wzbogaca się). Tak zupełnie ze mną było w tej chwili,