Przejdź do zawartości

Strona:PL O. Jan Beyzym T. J. i Trędowaci na Madagaskarze 089.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ni zowąd, zerwał się ogromny wicher, pioruny sypały jak z worka i deszcz zamienił się w ulewę, formalna zrobiła się nawałnica. Co się działo poza chatą nie wiem, bo nie można było nic ani widzieć, ani słyszeć, było ciemno i grzmoty zagłuszały wszystko, chata moja drżała od wichru i huku. Widok tej burzy śliczny, prawdziwie przyjemnie było patrzeć i słuchać jak waliły pioruny, coś tak Ojcze jak na bębnie, niby grochem posypie drrrrr — po chwili palnie pojedynczy piorun, potem drugi, trzeci, potem znowu posypie i t. d. Widok śliczny, to prawda, pomyślałem sobie, ale i to łatwo być może, że to ostatnia przygrywka dla ciebie, może pod takt tego marszu na tamten świat wymaszerujesz, bo albo piorun gwizdnie, albo chata zawali się nim zdołasz wybiedz z niej. Ukląkłem więc przed obrazem Matki Boskiej (ten obraz co Ojciec kupił mi przed odjazdem z kraju — muszę go trzymać u siebie, bo w kościele woda zniszczy) wzbudziłem żal za grzechy, poleciłem moich chorych i moją grzeszną duszę łaskawej opiece Najśw. Matki i gotów — niech się dzieje co ma się dziać. Zazieram po chwili do kuchni, co się tam dzieje. Mój czarny kuchmistrz gotuje ryż na kolacyą i koronkę przytem odmawia; wszystko w porządku, powiedziałem my tylko, żeby zaraz rzucił wszystko, gdyby chata mocniej zadrżała, i zbiegł co prędzej na podwórze, żeby nie być zgniecionym przez walącą się chałupę. Zająć się czemś trudno było, bo dach lichy i bez tego, uszkodzony nawałnicą mało chronił, więc trzeba było zabezpieczać się od wody, gdyż w chacie także ulewa, tylko nie taka, rozumie się, mocna jak na dworze; trwało to z półtorej godziny. Kiedy ustała nawałnica, a deszcz tylko padał, zapaliłem latarkę i poszedłem zobaczyć co się u moich chorych dzieje. Ledwom się pokazał, powstał ogólny