Strona:PL Nowodworski-Encyklopedia koscielna T.4 253.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Wystąpił problem z korektą tej strony.

nia sobie osobistej własności, ale nadto ma jeszcze pewne prawo dziedziczne do dóbr ziemi, dla utrzymania swego życia (Ps. 63, 16. Gen. l, 28... 9, 19... 10, 5). Nie ma tedy absolutnego prawa własności w tem znaczeniu, iżby społeczeństwo mogło przeszkadzać nie posiadającym do pozyskiwania dobytku materjaluego i zmuszać ich do śmierci głodowej; owszem, wynika nawet ztąd naturalny obowiązek posiadających do udzielania części swego mienia tym, którzy nie mają (Lessius, De justitia et jure, sect. l. c. 4; Lyonnet, De just. et jure c. l art. l sqq.). Nadto, Objawieniem uświęcone jest to pojęcie, że majętny jest lennikiem Bożym i że majętności swojej używać powinien w duchu Najwyższego Pana swojego; że miłość, jako prawo życia nadnaturalnego, nie na czuleniu się, ale na dziełach miłosierdzia polega, że od dzieł tych zbawienie nawet wieczne także zależy, że jałmużna ma siłę ekspiacyjną za grzechy i uwalniającą od doczesnej za nie kary. Dobroczynność, jako cnota chrześcjańska, musi wychodzić z miłości, z miłości Boga i z miłości bliźnich dla Boga. Dobroczynność chrześcjańska więc obejmuje wszystkich ludzi, zBajdujących się w niedostatku, i tylko w braku odpowiednich środków ogranicza swój zakres obowiązkami rodziny, religji, narodowości i t. p., dając pierwszeństwo bliższym przed dalszymi. Pobudka miłości nie wyłącza pobudki przyrodzonej życzliwości i przyrodzonej sympatji, lecz uszlachetnia i podnosi te ostatnie. Dobroczynność, uważana czy to jako rada, czy też jako obowiązek, odnosi się do jednostki, a więc jest prywatną, indywidualną. Ponieważ jednak każdy chrześcjanin jest członkiem wielkiego organizmu Kościoła, i czyny jego, jako osoby prywatnej, są zarazem czynami członka Kościoła, oczywista więc rzecz, iż Kościół nie mógł pozostawać obojętnym na sprawę dobroczynności. W istocie też Kościół od samego początku nietylko zaleca dobroczynność i strofuje za jej nie spełnianie, lecz nadto bierze na siebie pośrednictwo między ofiarodawcami a potrzebującymi. Pośrednictwo takie pierwotnie należało do Apostołów i ich następców, lecz kiedy się przekonano, źe odciąga ich to od właściwych obowiązków, przeniesiono na djakonów (ob.) pieczę nad ubogimi. Apostołowie jednak, obok głoszenia słowa Bożego, zajmowali się i sprawą dobroczynności, o czćm między innemi świadczy przykład św. Pawła, który od nowonawróconych chrześcjan zbierał jałmużny dla ubogich w Palestynie (I Kor. 16, l. II. Kor. 8. 9 i t. d.). Oprócz Apostołów, oraz djakonów, zajmowały się ubogimi djakonisse i prawdopodobnie (Rzym. 12. 8) osoby, które w pierwszych czasach Kościoła nazywano [letaStSooę, ®po£ata[ievoę i IXewv. Takie osoby łączyły się zwykle ściślejszemi związkami, a kobiety prowadziły pewien rodzaj życia zakonnego, vitae communis (i Tym. S, 16). Od samego więc początku Kościół posiadał rozmaite organy do pośredniczenia w spełnianiu dobroczynności, gdyż z jednej strony używał on do tego członków hierarchji, z drugiej zaś osób, które dobrowolnie sprawie dobroczynności się poświęcały. Taki porządek utrzymał się z pewnemi odmianami i w późniejszych czasach. Często sami biskupi, zwykle zaś djakoni zajmowali się ubogimi. Oprócz tego powstawały stowarzyszenia i bractwa, które poddawały się pewnemu porządkowi, np. parabolani (ob.), copiatae, zajmujący się pogrzebami wiernych. Za współudziałem Kościoła, obok prywatnej dobroczynności, tworzyły się korporacje dobroczynne, posiadające stałe fundusze i zostające pod bliższym lub dalszym dozorem hierarchji. Nawet cesarz Juljan ocenił wysokie znaczenie dobroczynności chrze-