Strona:PL Nowodworski-Encyklopedia koscielna T.4 120.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Wystąpił problem z korektą tej strony.

wnętrznym związku wszystkich faktów, lecz nawet zbyt ciasno pojmuje znaczenie proroctw, jednej tylko z tych podstaw. Nie rozumiał on zupełnie perspektywy prorockich opisów, i tóm się objaśnia jego allegoryczne wszystkiego tłumaczenie. Tłumaczenie zaś takie, jakkolwiek przypuszczalne do pewnego stopnia, z powodu pewnego wewnętrznego związku natury ducha, wszakże wyłącznie stosowane psuje znaczenie właściwe i podrywa podstawę wyrozumienia tekstu. Nadto, niepewność niektórych dat chronologicznych, a mianowicie w proroctwach Daniela, zdawała się Collinsowi być wielkim argumentem przeciwko religji chrześcjańskiej. I na tak ciasnych podstawach zwalczyć ją usiłował. Przyjrzawszy się uważniej doktrynom Cherburego i Collinsa, przekonywamy się, o ile dalej ten ostatni posunął się od swego poprzednika. Collins wyraźnie wypowiada wojnę chrystjanizmowi i napada na główne jego podstawy. Pokazuje się to, między innemi, w przechylaniu się ku naturalizmowi, gdy wysławia Epikura i przecenia naturalne uczucie przyjaźni, któremu deista wyższą daje wartość od cnót chrześcjańskich, od duchowej miłości nieprzyjaciół. W Collinsie rozpala się już namiętny wstręt do chrystjanizmu, nie dozwalający deiście ani należycie ocenić, ani pojąć zasad nauki chrześcjańskiej; nic tedy dziwnego, że nie chce on widzieć, jak Boski Mistrz nietylko w słowach, lecz w najpiękniejszej rzeczywistości podniósł i uświęcił uczucie przyjaźni!—Z owych pięciu punktów, do których Cherbury wszystkie religje sprowadził, ostatnim była wiara w nagrodę za dobre i w karę za złe uczynki, w tem i w przyszlem życiu. Collius wszakże już zaczyna powątpiewać o nieśmiertelności duszy. W pierwszem z wyżej podanych dziel rozwodzi się nad brakiem dowodów za niematerjalnością duszy, a więc i za jej nieśmiertelnością. Jeżeli zaś odrzuci się nieśmiertelność duszy, doktryny deizmu tracą rację bytu, gdyż cnota pozbawioną zostanie rozumnego celu. Na co się przyda wtedy cnota? Cnotliwym tak ciężko żyć na tym świecie, tak rzadko nawet znajdują oni należne u świata uznanie, a czysta, bezcelowa cnota niektórych szkół filozoficznych jest wprawdzie równie jak śnieg biała, lecz podobnie jak śnieg zimna i bezpłodua. Nadto, Collins wątpi o moralnej wolności człowieka. Cnota zaś bez moralnej wolności jest złudzeniem. Gdzie nie masz wolności, tam mowy być nie może o żalu, a więc upada znowu jeden z aksjomatów deizmu, że za grzechy żałować należy. Pozostaje tylko wiara w jednego Boga, lecz ezćm jest znowu ta wiara bez wolności woli, bez cnoty, bez nieśmiertelności duszy?! Deizm więc koniecznie dojść musiał do zaprzeczenia Boga i ubóstwienia świata. Collins nie wyprowadził wprawdzie ostatecznych wywodów, gdyż „wolnomyślni“ czuli to bardzo dobrze, że można ignorować fakty i zasady, lecz że pomimo to istnieć one nie przestaną; że można targnąć się na niewzruszone podstawy wiary, lecz, że na korzyść niewiary poważnych dowodów przytoczyć niepodobna; że nawet prawdopodobieństwa nie masz na to, aby osobowe życie ze śmiercią fizyczną się kończyło, i że nie masz bezzasadniejszego twierdzenia, jak odrzucanie bytu Boga. Collins też przy śmierci, zapominając o swoich filozoficznych naukach, miał powiedzieć. „Ponieważ według sil moich starałem się jak najlepiej służyć Bogu, królowi i ojczyźnie, sądzę więc, że pójdę w to miejsce, które Bóg przeznaczył dla tych, co go miłują.—Najwyższem przykazaniem powszechnej religji jest miłość Boga i bliźniego.“—Dalszy rozwój deizmu stwierdza tę prawdę, że upaść musi nawet wiara w Boga, jak tylko usuniemy