Strona:PL Nowodworski-Encyklopedia koscielna T.4 095.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Wystąpił problem z korektą tej strony.

rzy przy Jego pomocy oddali świadectwo prawdzie.“ Nietylko w Egipcie i Afryce wielu chrześcjan odstępowało od wiary, nie wycierpiawszy żadnych nawet męczarni (thurijicati, sacrificati), ale również w Azji Mniejszej, Rzymie, Sycylji, Galji i w innych stronach widziano odstępców nawet między kapłanami i biskupami (Tillemont o. c. 139 p.). Zupełnie inaczej sądzić należy o tych chrześcjanach, którzy, zaraz po ogłoszeniu edyktu, uciekali z miast i wsi w miejsca odległe i ustronne. Kościół, opierając się na słowach Chrystusa (S. Mat. 10 — 2 3) i na innych miejscach Pisma św. (cf. Cypr. de Lspsis p. 184), uważał zawsze taką ucieczkę za dozwoloną, i sami tylko montaniści ją potępiali. Już Św. Polikarp i inni wielcy w Kościele, a pełni wiary i odwagi mężowie chronili się tym sposobem przed prześladowaniem. W czasie prześladowania Decjusza najznakomitsi obrońcy prawdy, jak św. Cyprjan, Djonizy W., św. Grzegorz cudotwórca, uchodzili przed prześladowaniem, tem bardziej że Decjusz właśnie zamierzył przedewszystkiem wygubić najznakomitszych pomiędzy chrześcjanami (tyrannus infestus sacerdotibus. Cyprian Ep. 52 p. 69), ażeby tem łatwiej uwieść lud pozbawiony pasterzy. Dla tego to duchowieństwo rzymskie w liście do duchowieństwa Kartaginy wyraziło się, że św. Cyprjan dobrze zrobił, iż się schronił, albowiem był znakomitą osobą, propterea quod sit persona insiynis (Cypr. Ep. 2 p. 7). Za przykładem tych mężów, do których można dołączyć jeszcze św. Pawła pustelnika i Maksyma bpa z Noli, poszło wielu chrześcjan, którzy nie chcieli wyrzec się wiary. Ale ponieważ nietylko ścigano wiernych, lecz i majętność ich konfiskowano, a przytem ucieczka narażała ich na wielkie cierpienia i niebezpieczeństwa, a niekiedy na śmierć głodową (ob. opowiadanie Djonizego “W. u Euzebjusza H. Eccl. VI 4 2), przeto wielu chrześcjan wyrzekało się ocalenia przez ucieczkę. Ślepe zamiłowanie dostatków, mówi św. Cyprjan (de Lapsis p. 184), wielu do upadku przywiodło: związani majątkiem jakby kajdanami, uciekać nie mogli. Skoro upłynął już czas zostawiony do namysłu, wszyscy co nie uciekli, lub nie wyrzekli się wiary, byli wzywani przed trybunały: nie chcący ofiarować bogom, byli więzieni, a taka ich była liczba, że dla braku miejsca musiano gmachy publiczne na więzienia zamieniać (Grey. Nyss. 1. c. p. 569). Zamiarem cesarza było długićm więzieniem i pogróżkami mąk, lub obietnicami nagród, złamać odwagę chrześcjan. Skoro więzienie nie pomagało, używano tortur, stopniując je i powtarzając ciągle. Nie oszczędzano ni wieku, ni płci. Rozumieli to dobrze prześladowcy, że daleko łatwiej ponieść śmierć za wiarę w jednej chwili bohaterskiego uniesienia, niż znosić długie i wyszukane męczarnie. Dla tego Decjusz nie chciał żadnych egzekucji śmierci, nie chciał on powiększać liczby męczenników, ale chciał ich pokonać, chciał „nie ciała zabijać, lecz dusze“ (Hieron. in vit. Pauli). Św. Cyprjan mówi: „iż tym, co na śmierć byli gotowi, nie dozwalano umrzeć od razu, umyślnie bowiem przedłużano męki słabego ciała, by łatwiej je pokonać“ (Ep. 53 p. 7 6 ep. 7 p. 13). Tormenta veuerunt et tormenta sine /me tortoris, sine exitu damnationis, sine solatio mortis. „Szczęśliwi ci, powiada on dalej, którzy prędko w mękach kończyli, gdyż śmierć ich od dalszych katuszy cierpień uwalniała.“ Urzędnicy rzymscy wysilali się na katowskie wymysły: przez rozpalone kraty, gorące szczypce, i haki usiłołowano wymódz świętokradzkie zaparcie się wiary. Gdy ciało chrześcianina było pokryte ranami, smarowano go miodem, a wiążąc mu ręce, wy-